Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej.
Zaloguj się
?

Zamieszkaj
Zdecydowałeś(aś) się zamieszkać na Pustkowiach Winków? Świetnie!
Rejestracja
Zaloguj się
?
Zamieszkaj
Zdecydowałeś(aś) się zamieszkać na Pustkowiach Winków? Świetnie!
Rejestracja
Mayhem
Iwan - 14 października 53 roku Po Bombach o 23:06

Atak na Hegemonię cz.5

Atak na Hegemonię cz.5

Mutak Mob kończył właśnie porcję futrzaka w sosie własnym, kiedy do garnizonowej "stołówki" na pełnej szybkości i z krzykiem na ustach, wbiegł jeden z jego kompanów.

- Chopy, zbierajta sie! W szefowni gnaty grzeją! - krzyknął, po czym zawrócił na pięcie i zniknął za drzwiami.

Nie trzeba było długo czekać na reakcję siedzących w stołówce mutaków. W końcu od kilku tygodni nic się nie działo... Nic tylko piasek nad piaskami i wszystko piasek. Szalejąca na froncie burza uziemiła zielonoskórych (roboty teoretycznie też), którzy nie mieli innego wyboru, jak tylko zamknąć się za bramami miastowego garnizonu. Setki żądnych walki i krwi mutaków zostało umieszczonych w dosyć małej, jak na mutackie warunki, ale silnie uzbrojonej, pancernej fortecy. W dodatku nie mieli oni wiele do roboty, a należy pamiętać, że znudzony mutak, to wściekły mutak. Miejscowy herszt Wyrwiflak zdawał sobie z tego świetnie sprawę (właśnie dlatego został hersztem) i przez pierwsze dni próbował czymś zając swoich wojaków. Jak jednak łatwo można było się spodziewać, częste czyszczenie broni i cowieczorne spotkania miłośników gier w kości, nie wystarczyły, aby utrzymać na wodzy naturalne i typowe mutackie skłonności do niszczenia. I tak, z czasem, poziom zadowolenia garnizonu zaczął drastycznie spadać. Sytuację pogorszył także coraz większy smród odchodów (mutaki nie korzystają z wychodków i srają gdzie popadnie, łatwo więc wyobrazić sobie, co panowało w zamkniętym, słabo przewiewnym, blaszanym klocu, po tygodniu urzędowania w nim ponad setki zielonoskórych), który nawet jak na mutackie warunki był nie do zniesienia. Właśnie dlatego mutaki zaczęły coraz bardziej akcentować to, że nie podobają im się takie warunki i że chcą zmian. Początkowo były to pojedyncze głosy, które były szybko eliminowane przez Wyrwiflaka i jego świtę. Kiedy jednak warunki sanitarne i bytowe oraz ogólny poziom satysfakcji życiowej mutaków, znacznie się pogorszyły, bunty przybrały na skali i sile.

Tak właśnie, co jakiś czas w szefowni, czyli w głównej sali, w której znajdował się "tron" herszta, dochodziło do grupowych protestów. Tym razem, po już dwóch nieudanych próbach obalenia Wyrwiflaka (chociaż w tej całej sytuacji, to nie on był winny temu, że na zewnątrz panowała burza piaskowa), nowy protest miał być przełomowym wydarzeniem w dziejach całej załogi garnizonu San Romero. Pokaźna grupa mutaków zebrała się w dosyć obszerej sali z żądaniem zmian. Jakie to miały być zmiany, tego nikt nie wiedział, ale po co to wiedzieć, skoro od czasu do czau można sobie postrzelać, co nie? Herszt Wyrwiflak miał stałą, siłową taktykę na swych zbuntowanych podwładnych. Niestety, za trzecim razem, liczba buntowników była trochę większa od zakładanej dla taktyki herszta normy, przez co siły wierne samorządcy garnizonu, zaczęły przegrywać w bójce.

Mutak Mob, jako wierny buntownik, dzielnie tłukł po mordach swych byłych kolegów. Tłukł, bo mógł i nikt mu w tym nie przeszkadzał, przynajmniej wyładowywał w ten sposób swoje emocje. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że stracił wrogie cele z pola widzenia. Zauważył także, że w oddali, jeden z uczestników buntu, trzymał w swych rękach krwawiącą i odciętą głowę Wyrwiflaka. Po sali rozszedł się okrzyk triumfu. Szcześliwe mutaki były tak rozentuzjazmowane, że po obaleniu jedynego elementu, który trzymał ich za murami garnizonu, postanowiły wyjść na zewnątrz. Rozweselona masa zaczęła przeć na główną bramę. Mutak Mob również szedł za ogółem i kiedy w końcu wyszedł na zewnątrz, przekonał się, że był to zły pomysł. Fala malutkich ziarenek piasku uderzyła go z taką mocą, że kompletnie stracił orientację. Przewrócony przez wiatr, potoczył się kilkanaście metrów w nieznanym kierunku. Całe szczęście, nie poleciał dalej, bo zderzył się ze ścianą mutackiej chaty. I tak leżąc, ledwo cokolwiek widząc, wydało mu się, że z oddali zbliża się w jego kierunku sporych rozmiarów obiekt. Kiedy zdał sobie sprawę, że zaraz zginie, nie miał żadnych szans na rekację. W oddali rozbłysło światło i poprzez szum wiatru, dało się słyszeć charakterystyczne warknięcie działka obrotowego. Mutak Mob został zmasakrowany przez falę wielkokalibrowych pocisków.

Z piaskowego chaosu wyłoniła sie sylwetka superciężkiej maszyny kroczącej Techrzeszy. Specjalnie przygotowana do ciężkich warunków maszyna, za nic miała sobie silny wiatr i tony piachu, latające w powietrzu. Powolnym krokiem zbliżała się do garnizonu mutaków. Na termowizyjnym HUD-zie zanotowała dużo porozrzucanych i bezbronnych celów. Otworzyła ogień. Z wyrzutni rakiet wystrzeliła pierwszą salwę w kierunku bazy mutaków...

Udostępnij
Link
https://gov.pustkowia.org/prasa/Zelazna-Piesc-30/Atak-na-Hegemonie-cz-284/
BBCode URL
[url]https://gov.pustkowia.org/prasa/Zelazna-Piesc-30/Atak-na-Hegemonie-cz-284/[/url]
0 0
Copyrights © 2006 - 2024; Pustkowia Winków
Zbudowane przez Antona Sokołowa pod czujnym okiem Otto von Tellera