major Radziecki -
29 czerwca 53 roku Po Bombach o 18:36
Wyprawa po sprzęt cz. VIII
[justify]Znalezienie wejścia do kompleksu nie było trudne - był tuż koło miasta. Gdy Radziecki ze swoimi ludźmi (i nie tylko) zbliżył się do imponujących wrót, drogę zastąpił mu starzec w potarganych szmatach.
- [i]Stój! Jestem strażnikiem Góry! Nie wejdziesz![/i]
Radziecki wzruszył ramionami. Dwóch żołnierzy ruszyło aby odciągnąć starca. Ten cofnął się o dwa kroki i wyskrzeczał:
- [i]Nie ma klucza! Potrzeba klucza![/i]
- [i]Mam już klucz. Zdobyłem go [/i]. - Radziecki wyciągnął z kieszeni klucz, zawieszony na sznurku.
- [i]Ah! Ten klucz! Tak dawno zaginął, nie sądziłem, że się odnajdzie! Daj mi go! [/i]- rozpromienił się starzec.
- [i]Spierdalaj.[/i] - Radziecki nie miał ochoty na gierki. Nie zwracając uwagi na szarpiącego się w żelaznych kleszczach dwóch żołnierzy staruszka, podszedł do wrót. Faktycznie, był w nich otwór na klucz. Wsunął odnaleziony w Herbaciarni, jednak szybko okazało się, że coś nie pasuje. Klucz się nie obracał. Wyciągnął go i wrócił do starca. złapał go za kołnierz, unosząc do góry.
-[i] Mów, o co w tym gównie chodzi.[/i] - Radziecki był wkurwiony nie na żarty.
- [i]To... to nie ten klucz, nie do tego. Daj mi go, to Ci pokażę![/i]
- [i]Dobra, ale żadnych sztuczek. Spróbuj czegoś, a w twoim dupsku może zabraknąć miejsca na dodatkowe dziury. [/i] - Radziecki był nadal podejrzliwy, ale dziadyga wyglądał na jednocześnie przestraszonego, ale i podekscytowanego, więc coś musiał wiedzieć.
Ledwie starzec dostał klucz a rozpromienił się jeszcze bardziej. Poleciał do bocznej ściany, i przetarł zapylony beton ręką. Po chwili odnalazł niewielki otwór, w który włożył klucz i przekręcił. Szczęknęło i otwarły się drzwi. Starzec otworzył je na pełną szerokość. W środku... był stary i brudny kibel.
- [i]Nareszcie[/i] - westchnął dziad -[i] Nie będę musiał latać do kibla we wsi za każdą potrzebą.[/i]
- [i]Słuchaj, kurwa...[/i] - warknął Radziecki.
- [i]Nie, nie, spokojnie! Ponieważ przyniosłeś mi klucz do wychodka, to ja Ci dam klucz do bramy.[/i] - starzec drżącą ręką podał mu żądany przedmiot.
Tym razem okazało się się, że klucz zadziałał. Po obróceniu klucza słychać było wyraźne szczęknięcie mechanizmu. Po lewej stronie bramy w ścianie otworzył się panel komputerowy. Radziecki podszedł, jednak jedyną opcją było wklepanie kodu otwierającego drzwi. Obrócił się do starca, który westchnął.
- [i]Mógłbym udawać, że nie znam, ale pewnie i tak byś mnie torturował... proszę.[/i] - strażnik wklepał kod na konsoli, która rozjarzyła się na zielono, a drzwi ponownie zaszczękały. - [i]Ale i tak nie wejdziesz.[/i]
- [i]Jak to?[/i] - zajeżył się Radziecki.
- [i]Nie mówiłem? [/i]- zachichotał złośliwie starzec - [i]Drzwi otworzą się tylko przed kimś czystego serca. Ostatnim bohaterem pustkowi, mówi legenda, który odbuduje je i przywróci im świetność. Ty mi na takiego nie wyglądasz.[/i]
Radziecki popatrzył na starca przez chwilę, po czym wzruszył ramionami i skinął na stojących trochę w tyle żołnierzy. Ci wyciągnęli długie lance termiczne. i szybko wbili się w ścianę po obu stronach wejścia. Po chwili w wypalone otwory wsunięto materiały wybuchowe. Radziecki odsunął się wraz z resztą ludzi na bezpieczny dystans. Saper podał mu detonator, który przyjął z uśmiechem.
- [i]Sezamie, otwórz się[/i] - zaśmiał się i nacisnął przycisk.
Kiedy opadł pył, Radziecki z resztą ludzi wszedł do schronu. Był stary i - przynajmniej na początku - pusty. Światła nie działały, więc żołnierze szybko odpalili latarki. Zabezpieczone korytarze oświetlano przygotowanymi na tę okoliczność light-stickami.
Dopiero wchodząc głębiej można było zobaczyć coś więcej niż zakurzone korytarze - zepsute roboty, zarówno strażnicze, jak i naprawcze. Kiedyś musiały przemierzać korytarze, jednak z czasem padały roboty serwisowe, kończyły się części - i w końcu wszystko padło.
O ile korytarze sprawiały wrażenie opuszczonych, szybko udało się wejść do pomieszczeń magazynowych - a tam znaleźć sporo sprzętu. Część była przestarzała, część po prostu nie nadawała się do użytku - ale nie wszystko. Błyskawicznie przystąpiono do inwentaryzacji. Złom też zaczęto wynosić - w końcu coś trzeba przetapiać w hucie w Winktown.
Radziecki szukał jednak czegoś innego - ważniejszego niż proste sprzęty. W końcu podbiegł do niego kapral Bober i zameldował:
- [i]Towarzyszu Majorze, znaleźliśmy hangar![/i]
Radziecki pośpieszył za kapralem w kierunku hangaru. A tam czekało na niego marzenie Harolda - rezerwa broni pancernej Słomagromu. To, czego potrzeba było, aby wzmocnić siły Milicji Frontu na Pustkowiach. Opanował jednak emocje i rzucił zimno:
- [i]Otworzyć wrota! Wyjechać nimi na zewnątrz. Zobaczmy czy któryś z nich jeszcze działa.[/i]
"No, skurwle" - dodał w myślach - "Teraz dobiorę się wam do dupy".
[center][img]
http://winktown.cba.pl/PustkowiaHTML/content/file/image11.jpg[/img]
[b]Czołgi po pierwszych naprawach i wyprowadzeniu ze schronu[/b][/center][/justify]