Herr Juarez -
11 października 52 roku Po Bombach o 18:34
Powstaniemy niczym feniks z popiołów...
[center][i][b]" Powstaniemy niczym feniks z popiołów..."[/b][/i][/center]
[br]
[br]
Wyprawa do starej siedziby Inkwizytorium dobiegła końca. Mistrz Juarez dumnie spoglądał na pochłoniętą mrokiem ziemię leżącą u stóp Psich Szczytów. Obumarłe drzewa, wszechobecny chłód i to dziwne wrażenie bycia stale obserwowanym... Takie właśnie jest Czarne Pustkowie. Dom wszelkiej maści morderców i zwyrodnialców, których przeznaczeniem jest służyć Inkwizycji. Tutaj zjawisko [i]herezji[/i] nie występuje, a jeżeli nawet to Inkwizytorzy szybko je likwidują za pomocą swoich miotaczy płomieni. Jedyni "normalni" ludzie, którzy tutaj przebywają żyją w ukryciu. Pełzają jak szczury w ruinach miasta Cardifberg, które dawniej nazywane było [i]Wiedniem Wschodu[/i]. Heh... było.
- Oddziały baczność! Formować kolumnę! Wyruszamy do Grunden. - rozkazał Juarez.
Armia Inkwizytorów licząca tysiąc dusz przemierzała Czarne Pustkowie przeczesując wszystkie zakamarki z nadzieją, że natrafią na czającego się w cieniu "wroga". I tak mijały kolejne dni... Najpierw spacer przez zrujnowany Cardifberg, następnie kilka potyczek z miejscowymi przemytnikami bimbru zmierzającymi do Molestadt i wreszcie upragniony widok przedpól zamku Grunden. Byłby to iście wspaniały widok gdyby nie to, że z tej niezdobytej fortecy pozostały jedynie gruzy.
- Karwasz twoja mać... Jeżeli to jest ta legendarna siedziba Inkwizytorium to ja jestem Towarzysz Wanda - pomyślał Juarez i po chwili zawołał - Von Schnitzel!
- Do usług Waszej Ekscelencji. - powiedział Inkwizytor szorstkim głosem.
- Zostały nam jeszcze te materiały budowlane, które miałem posłać do Winktown?
- Oczywiście. Zaopatrzeniowcy mają je na tyłach kolumny.
- A dlaczego ja właściwie nie dałem ich Wawelbergowi?
- Melduje, że Ekscelencja degustował bośniacką wódkę i wykrzykiwał na wszystkie strony świata coś o heretykach i wandosocjalistycznych ciulach. Trwało to kilka godzin. Po tym jak Ekscelencja zamierzał zdetonować granat samozapalający, Wawelberg wyruszył bez materiałów obawiając się o własne życie.
- Co?! Przecież ja w życiu nie tknąłem bośniackiej wódki! Takie akcje miewa się tylko po czystym, aguriańskim spirytusie. Dobra, dosyć tego pierdolenia. Powiedz tym niedorajdom z piątego legionu żeby wyważyli bramy. Wchodzimy do środka.
Von Schnitzel dał Inkwizytorom znak pochodnią. Po chwili ze stalowych zastępów wyłoniło się coś w rodzaju wielkiej skrzyni, która sunęła na drewnianych balach, pchana przez niewolni... wolontariuszy z Cardifbergu. Kiedy skrzynia dojechała przed bramę jeden z wolontariuszy spuścił łańcuch i z wnętrza wybiegło przerażające monstrum. Potwór zaparł się o bramy fortecy i zaczął z całych sił na nie napierać.
[br]
[center][URL=https://imageshack.com/i/p3DzSZ2Aj][IMG]http://imagizer.imageshack.us/v2/640x480q90/903/DzSZ2A.jpg[/IMG][/URL][/center]
[center][i]Wielkodup Halyna podczas wyważania bram[/i][/center]
[br]
Po półgodzinnej mordędze bramy poddały się i twierdza Grunden stanęła przez nimi otworem. Święte Officjum mogło się teraz rozgościć w swoim starym legowisku...[i][/i][i][/i]