Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej.
Zaloguj się
?

Zamieszkaj
Zdecydowałeś(aś) się zamieszkać na Pustkowiach Winków? Świetnie!
Rejestracja
Zaloguj się
?
Zamieszkaj
Zdecydowałeś(aś) się zamieszkać na Pustkowiach Winków? Świetnie!
Rejestracja
Pasożyt
Pan Talerz - 31 października 53 roku Po Bombach o 21:48

Cysterna

    W Wolnym Mieście Winktown produkowano najlepszy alkohol na Pustkowiach i nikt nawet nie śmiał twierdzić inczej. Produkty z tego miejsca od wielu lat trafiały do odbiorców w Crater City, Las Vinkas czy Jereth czyli wszędzie tam gdzie bardziej od sfermentowanych drożdży z wodą ceniono smak i wysoką jakość. Dlatego też już lata temu w Perle Pustkowi powołano do życia Centralne Bimbrownie - sieć prawdziwych fabryk alkochemicznych które może i swoimi standardami nie spełniały norm ISO Kongresu Orientyki, ale za to dostarczały ognistą wodę na Pustkowia w ilościach hurtowych. 

    Gdy jednak ktoś zada pytanie, dlaczego to właśnie w Winktown zaczęto wytwarzać alkohol najpierw metodami chałupniczymi, a potem na skalę przemysłową, nikt w zasadzie nie jest w stanie podać jednoznacznej odpowiedzi co było pierwsze: Winek czy samogon w barze. Podobno w czasach tuż po Apokalipsie, kiedy padły telewizja  i radio, ludziom brakowało rozrywek. Rosło napięcie i kto wie czy sytuacja nie doprowadziłaby do zamieszek wśród ocalałych. I właśnie wtedy ktoś przyniósł butelkę alkoholu domowej roboty która pomogła rozładować napięcie. I tak to się chyba zaczęło...

    A potem okazało się że wartość energetyczna butelki samogonu wyprodukowanego w Centralnych Bimbrowniach przekracza ponad dziesięciokrotnie moc galonu ropy rafirowanej w zakładach Bob Oil. Nagle wszyscy zaczęli zalewać baki swoich samochodów winkowym bimbrem, Inkwizytorzy zaczęli używać go jako mieszanki energetycznej do miotaczy ognia, a same zakłady przestały nadążać z produkcją w związku z rosnącym zapotrzebowaniem.

    To właśnie produkcja alkoholu maści wszelakiej doprowadziła do tego że w czasach ogólnej recesji kraju, Winktown nie tylko trwało, ale też wzmacniało swoją pozycję. Kiedy większość osad w tym nowym, wspaniałym  świecie skupione było na na tym aby wyhodować mutoświnie żeby wykarmić głodnych mieszkańców, handlarze z Winkowego Miasteczka wędrowali po Pustkowiach i wymieniali swój alkohol w zamian za narzędzia, niewolników i innego rodzaju przydatne zasoby. Winktown się bogaciło i szybko zaczęto je uważać za nieformalną stolicę Pustkowi.

***

    - Panie kierowniku! Cysterka numer trzy jest już gotowa do drogi! - zameldował jeden z bobrów, w zakładach pełniących funkcję kuriera i ruchomego celu gdy ktoś miał ochotę postrzelać do czegoś żywego.

    Menadżer porannej zmiany zgasił skręta diabelskiego ziela pod podeszwą buta i splunął aby pozbyć się nieprzyjemnego smaku w ustach. Faktycznie, piętro niżej właśnie kończono tankowanie cysterny numer trzy. Powiedziałby ktoś że przewożenie alkoholu w przerobionej szambiarce jest lekkim przegięciem pały i brakiem szacunku dla konsumentów kupujących gotowy produkt. Menadżer by odpowiedział: Jakżeś cieńki bolek, to dalej możeś pić te szczyny które tam u siebie we wiosce produkujące ze sfermentowanej śliny i kupy bramina. Na to samo wyjdzie, tylko smak nie ten sam, bo u nas lepszy.

    - Świetnie! To teraz w trymiga leć do komendy Strażników i im zamelduj że ich zamówienie jest już gotowe - wydał polecenie kierownik.

    Bóbr się wyprężył i zasalutował. Dobrze je ostatnio tresowano. Zapotrzebowanie na tępych niewolników zawsze było spore, a odkąd Gildia Łowców Niewolników toczyła wojnę z Zakonem Płonącego Miecza, ciężko było kupić samundyjczyków czystej krwi. Menadżer osobiście uważał że można by się  otworzyć na nowych dostawców, na przykład z Razurii lub Garapenii która powstała niedawno na południu od Pustkowi. Niestety decyzje należały do przywódców Gildii.

***

    Rytm życia Podmiasta Winktown był inny niż ten na powierzchni. Kiedy w Perle Pustkowi wszyscy szli spać, w kanałach morloki dopiero budziły się do życia. Miało to swoje zalety, ponieważ zawsze istniała szansa na znalezienie otwartej knajpy gdzieś w mieście. Inną było to, że jadąca główną arterią komunikacyjną dzielnicy (tak naprawdę z nieskrywaną dumą tak nazywano najszerszy tunel kanalizacyjny biegnący przez całe Podmiasto) w środku dnia (przynajmniej na powierzchni) cysterna Centralnych Bimbrowni,  nie wzbudzała żadnej sensacji, bo większość morloków albo spała, albo chlała gdzieś na umór. Strażnikom Pustkowi eskortującym pojazd było to na rękę, nikt ich nie zaczepiał z prośbą: Panowie, poratujcie kilkuset gramami wódeczki! Idealne warunki dla misji bojowej.

    Dwóch Strażników pełniło wartę przy murze na którym ktoś pozostawił wymalowany białą farbą wielki krzyżyk. Dla kogoś postronnego zapewne wyglądało to jakby Rangersi pilnowali miejsca jakiejś zbrodni. Ale nawet jakby ktoś przechodził o tej porze ulicą, to zapewne bałby się podejść i zapytać o co chodzi, ponieważ milicjanci byli wyposażeniu w młoty wspomagane i robili groźne miny.

    Kiedy dowódca konwoju wyszedł z szambiarki, jeden ze Strażników zaczął zdawać raport sytuacyjny. 
    - Poza jakimś futrzakiem który znalazł się tutaj i próbował nam opchnąć akt własności Techrzeszy, nikogo od kilku godzin nie widzieliśmy!

    Dowódca się zasępił i zadał pytanie swoim podkomendnym:
    - Kupiliście ten akt własności?
    - Melduję że nie! Łeb rozwaliliśmy mu od razu, a papierek wyciągnęliśmy od razu z kupy mięsa która po nim pozostała! Trochę poplamiony krwią, ale da się odczytać! 

Dowódca skinął głową, odebrał sfałszowane dokumenty i spojrzał na zegarek i wydał komendę:
    - No panowie, do roboty bo czas nas goni!

***

    Istniały w Winktown miejsca gdzie lepiej było się nie zapuszczać nawet będąc uzbrojonym od stóp do głów i siedząc wewnątrz pancerza wspomaganego. Do takich miejsc zaliczały się na pewno "Różowy Kundel" kiedy Barman informował o zmianie cennika, ale również i koszary Adeptus Aspamtes znajdujące się obecnie pod jurysdykcją Frontu Ludowego. 

    Na górze obszar wokół kompleksu był stale patrolowany przez mutaki i monitorowany przez rozliczne kamery. Ba! Drut na murach otaczających garnizon podobno był nawet pod napięciem, co w warunkach wiecznego niedoboru prądu w mieście według niektórych było marnowaniem i tak ograniczonych zasobów. Ale major Radziecki wynegocjował z gnarpami z Elektrowni Gnarp's Town atrakcyjne stawki (Prezerwatyw Tradycja postawił wandejskie ultimatum: Albo dacie mi nielimitowany prąd, albo rozpizdrzę tę waszą pożal się Wanda elektrownię w drobny mak!), toteż nikt w kompleksie nie przejmował się oszczędnościami i limitami energetycznymi.

    Ale to była powierzchnia. A jak wszyscy dobrze wiedzą, Typowy Wandejczyk nigdy nie kryje dupy czekając na Okazję. Nie należy wnikać w tym miejscu o jaką Okazję chodzi, wszyscy zainteresowani na pewno  dobrze wiedzą. W każdym bądź razie dupa koszarów Adeptus Aspamtes znajdowała się w Podmieście i jak można się było tego spodziewać, nikt jej nie pilnował.

    Strażnicy przy użyciu młotów wspomaganych rozwalili ścianę Podmiasta, za którą znajdowały się piwnice Adeptus Aspamtes. W samym garnizonie aktualnie stacjonował niewielki oddział niezbędny do poprawnego funkcjonowania koszar. Reszta wypełniała aktualnie swoje zadania w obrębie miasta i oraz poza nim i miała powrócić dopiero na kolację. Dlatego też nikogo nie zaniepokoiły hałasy z dołu.

    Światło latarek oświetliło ogromne pomieszczenie pełne drewnianych beczek. Wszystkie one były oznaczone czerwoną, wandejską nazwą i podpisane "Antyalkohol".    
    - Bingo! - ucieszył się dowódca.

***

    Wieczorna wieczerza w koszarach Adeptus Aspamtes była ulubionym punktem dnia większości frontowców. I nie chodziło o to że dla większości z nich zaczynał się czas wolny (poza tymi nieszczęśliwcami którzy pełnili warty i patrole w okolicy aczkolwiek Front Ludowy czuł się tak pewnie w mieście, że ostatnio posyłał do roboty wyłącznie za karę), ale dlatego że do kolacji podawano antyalkohol. Coby nie mówić o frontowych żołdakach, nawet jeżeli większość z nich była zindoktrynowanymi mieszkańcami Pustkowi którym podczas reedukacji wmawiano że alkohol to zło, to jednak w głębi duszy każdy z nich lubił się ubzdryngolić.

    Według naukowców z Wandejskiej Akademii Nauk, antyalkohol który opracowali, był lepszą alternatywą dla prawdziwego alkoholu gdyż nie pozostawiał katzenjammera. I należało to docenić, zwłaszcza jeżeli dnia następnego szło się do roboty i chciało się uniknąć przypadłości charakterystycznych dla kaca które w większości wypadków uniemożliwiało normalne funkcjonowanie większości ludzi.

    Dlatego też frontowcy tak cenili odkrycie wandejskich naukowców. Dnia poprzedniego mogłeś się upić do nieprzytomności, a rano wstawałeś rześki jakbyś wieczorem zamiast 80 voltowego spirytusu pił wodę z górskiego źródełka.

    Normalni Winkowie nie lubli antyalkoholu. Większość z nich twierdziła że jest on anomalią w funkcjonowaniu świata ponieważ przeczy zasadzie równo wartej wymiany. Piłeś, dobrze się bawiłeś? To teraz cierp! - mawiali. 

***

    Punkt 6:00 rano brama kompleksu Adeptus Aspamtes wyleciała w powietrze z wielkim hukiem. Był to skutek użycia przez kapitana Strażników Pustkowi, Pana Śmiercia bazooki. 


    Kiedy dym zaczął powoli opadać, na teren koszar wbiegli funkcjonariusze służb milicyjnych Wolnego Miasta Winktown. Każdy z nich w masce przeciwgazowej (a jak nie miał, to w arafatce na mordzie) i przynajmniej z jedną sztuką broni palnej lub kłutej. A także z łańcuchami, pętami mocnej konopnej linii lub drutu. 

    Strażnicy działali według opracowanego planu, toteż chaos w kompleksie był wyłącznie winą żołdaków Frontu Ludowego. Ci których obudził huk spowodowany wybuchem bramy lub dostających się do środka bazy nieprzyjaciół. Chcieli się poderwać i walczyć ale nagle okazało się że ich głowy ważą tony, każdy dźwięk rezonuje z mocą 100-krotnie większą od normalnej i najprawdopodobnie za moment puszczą bełty na szorowaną do połysku dzień wcześniej podłogę.

    - Co jest karwa? - zadał sobie słabo pytanie jeden z dowódców bazy trzymając się za bolącą głowę.

    I wtedy stało się najgorsze, ponieważ ktoś uruchomił systemy alarmowe koszar. Wszystkie syreny zaczęły wyć, lampy zaświeciły na czerwono, a wandejscy żołdacy popadali na ziemię i zaczęli wyć z bólu.

    ***

    Godzinę później na placu apelowym kompleksu Adeptus Aspamtes siedzieli spętani wszyscy członkowie Frontu Ludowego jakich udało się schwytać Strażnikom. Mimo że nikt ich nie pobił, jęczeli z bólu i głowy trzymali spuszczone, bo kiedy tylko próbowali spojrzeć dookoła, słońce ich oślepiało.

    A w tle się działo. Strażnicy Pustkowi wynosili z kompleksu wszystko co mogło się im przydać. W praktyce oznaczało to, że nie zostawili nawet dywanu w gabinecie majora Prezerwatywa Tradycji Radzieckiego przebywającego obecnie w delegacji na terytorium Królestwa Dreamlandu. Winkowa milicja była szczególnie szczęśliwa z pokaźnego arsenału jaki udało się jej pozyskać z frontowych magazynów. Chyba skończyły się czasy kiedy to funkcjonariusz wyposażony był w zwykłą drewnianą pałkę w starciu z hordą rozwścieczonych mutaków szturmujących mury miejskie. Ale lampowe komputery, zapasy konserw i mundury na których gwiazdki należało przefarbować z czerwonych na złote i pozrywać penisopodobne ozdób również cieszyły.

    I pomyśleć że to było takie łatwe... 

    Przebić się do piwnic koszar Adeptus Aspamtes gdzie trzymano antyalkohol. Wylać go na posadzkę, a beczki ponownie napełnić tylko że najczystszym spirytusem wprost z Centralnych Bimbrowni i poczekać aż nieświadomi frontowi żołdacy podczas wieczornego posiłku narąbią się przy jego pomocy. Przecież to było oczywiste że organizm odzwyczajony od prawdziwego alkoholu będzie miał kaca kilkukrotnie mocniejszego. I to wystarczyło żeby położyć koksów z Frontu Ludowego, tak że ich zdolność bojowa spadła niemal do zera.

    Gdy tylko major Radziecki dowie się w jaki banalny sposób Strażnicy Pustkowi załatwili świetnie wyszkolonych żołnierzy, zapewne wpadnie w furię.  I zapewne rozkaże najechać na Perłę Pustkowi i zrównać z ziemią wszystkie strażnicze posterunki. Tylko że tym razem Straż będzie uzbrojona i na pewno będzie bronić swojego miasta. Skończyły się czasy kiedy pozwalała sobą gardzić!

Udostępnij
Link
https://gov.pustkowia.org/prasa/Opowiesci-z-Krypty-22/Cysterna-285/
BBCode URL
[url]https://gov.pustkowia.org/prasa/Opowiesci-z-Krypty-22/Cysterna-285/[/url]
0 0
Copyrights © 2006 - 2024; Pustkowia Winków
Zbudowane przez Antona Sokołowa pod czujnym okiem Otto von Tellera