Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej.
Zaloguj się
?

Zamieszkaj
Zdecydowałeś(aś) się zamieszkać na Pustkowiach Winków? Świetnie!
Rejestracja
Zaloguj się
?
Zamieszkaj
Zdecydowałeś(aś) się zamieszkać na Pustkowiach Winków? Świetnie!
Rejestracja
Techrzesza # 2

Solarny terror/Początek kolejnej wojny

Dnia 29 czerwca 53 roku Po Bombach o 1:16 Herr Juarez rozpoczął dyskusję pisząc:
<Juarez siedział na przeżartej przez korniki werandzie "Różowego" oparty o belkę i bawił się swoim austro-węgierskim bagnetem.>
Karwa fa... Ka... Ka... Karwa... Fa... Karwa fafa... Nosz kurwa mać!
<Krzyknął rzucając bagnetem w pordzewiałą puszkę po konserwie.>
Ja rozumiem, że to Pustkowia, że Apokalipsa, strefa atomowa i te sprawy. No, ale żeby nikt od kilku dni nie zaglądał do "Kundla"?! Nawet ten cholerny barman nie raczy drzwi otworzyć odkąd zgadał się z bimbrownikami z Meridlandu. Od trzech dni siedzą w Ruderze i chleją te północne szczyny. Pieprzeni heretycy...
<Na twarzy Juareza pojawił się grymas obrzydzenia. Po chwili Inkwizytor sięgnął do kieszeni i wyciągnąwszy bibułkę i tytoń zaczął mozolnie kręcić papierosa.>
Jeszcze trochę i chyba dołączę do Luntona w Wurstlandii. Tam przynajmniej karczma jest otwarta dzień i noc.
<Powiedział i oblizał bibułę. Następnie wyjął swój podręczny miotacz i odpalił skręta nie oszczędzając przy tym własnych brwi.>
0 0

Odpowiedzi (30)

Na dół Strona 1 z 2
Dnia 29 czerwca 53 roku Po Bombach o 17:47 Pan Talerz odpowiedział :
Kiedy Juarez palił skręta diabelskiego ziela, od strony "Rudery" nadeszła postać opatulona w prześcieradła z sombrero na głowie. Zobaczywszy Maikowskiego, postać przyśpieszyła kroku. Nie z powodu tego że się cieszyła na jego widok, ale dlatego że materiał który miała na sobie, zaczynał się palić.

Talerz wpadł na zadaszoną werandę i zaczął ściągać z siebie dymiące się łachmany.

- Kurwa, kurwa, kurwa! - klną kiedy zauważył że jego ubranie również zaczęło się fajczyć.

Juarez patrzył się na Porcelanowego z rozdziawioną gębą. Skręt wisiał smętnie w kąciku jego ust. Czyżby Talerz opanował sztukę samozapłonu?

Von Teller widząc głupią minę Wielkiego Mistrza Inkwizycji, postanowił wyjaśnić co nieco sytuację.

- Co, pierwszy raz widzisz solarny terror? Szczęściarz! Jakbyś się nie zadekował pod "Kundlem", to byś wiedział że temperatura na Pustkowiach zaczęła osiągać 50 stopni Calvina i mamy ogólnokrajową klęskę żywiołową! Wyjdź na słońce w samo południe, to się zjarasz bez pomocy miotacza ognia. To od kilku dni nikt nie wyściubia nosa z kwater w hotelu. A podobno z powodu suszy, to nawet na Zaporze zaczyna brakować wody. Pieprzony Pietrow, gdyby nie zatruł studni w Clearwater, może zbiorniki na wodę Winktown byłby pełne. A tak jedziemy na rezerwach.
0 0
Dnia 29 czerwca 53 roku Po Bombach o 19:15 major Radziecki odpowiedział :
Koło werandy przeszedł supermutak z milicji w ceramicznym pancerzu, który zabezpieczał go przed gorącem (wewnętrzny system chłodzenia, mógł wytrzymać nawet w środku pieca). Szybko omiótł dwie postacie na werandzie wzrokiem i zatrzymał się.

- Przypominamy o wprowadzonej w mieście prohibicji i racjonowaniu płynów. - Dopiero po chwili Juarez i Talerz zorientowali się, że piskliwy głos nie należy do mutka, a dochodzi z głośnika zamontowanego na jego ramieniu. - Zgodnie z wprowadzonym stanem wyjątkowym pod karą śmierci zakazane jest przetwarzanie wody na inne płyny, w szczególności alkoholowe. Przypominamy, że w trakcie trwania solarnego terroru zaleca się poruszanie kanałami, najlepiej nocami. - głośnik zatrzeszczał. Wyglądał, jakby zaraz miał odmówić posłuszeństwa i się rozpuścić - nie korzystał z dobrodziejstw ochrony pancerza. - Życzymy miłego dnia i zwycięstwa socjalizmu. Czytał starszy chorąży Irredent Irracjonał Afajansew. - Głośnik trzasnął ostatni raz, a mutek wznowił obchód.
0 0
Dnia 29 czerwca 53 roku Po Bombach o 19:35 Iwan odpowiedział :
Całą sytuację obserwowało dwóch szturmowców. Należeli oni do "oddziału pomocniczego", przysłanego do Perły Pustkowi w ramach sojuszniczej współpracy. Patrolowali ulice miasta i pilnowali porządku, w szczególności w dzielnicy, gdzie znajdowała się placówka dyplomatyczna Techrzeszy.

- Podistota... - powiedział cicho jeden z nich - Do tego się powinno strzelać, ale nie, zachciało im się współpracy. Kiedyś nasze wojska panowały nad tym miejscem! A teraz? Każą nam pilnować tutejszego gówna różnej maści. Nam, najczystszym istotom na tej ziemi!

- Hans, uspokój się! - odparł drugi - Chyba nie chcesz, stanąć przed oficerem dyżurnym za wszczynanie bójek? Za to od razu idzie się do obozu! Niestety, takie nadeszły czasy... Pilnuj gówna, żeby nie wypłynęło... Szturmowcy nie do tego powinni być wykorzystywani. Nie podoba mi się to, ale trzeba wytrzymać...

Żołnierze Techrzeszy przechadzali się tak po ulicach Winktown. Pustych ulicach. Upał doskwierał większości w mieście, jednakże nie wojskowym z Techrzeszy. Po raz kolejny potwierdzone zostały informacje o najlepszym wyposażeniu i najlepszych technologiach kraju maszyn i ludzi. Wielofunkcyjne, ciężkie komplety mundurowe chroniły żołnierzy przed bardzo wysokimi temperaturami. Dzięki temu mogli oni funkcjonować w najcięższych warunkach klimatycznych.
0 0
Dnia 30 czerwca 53 roku Po Bombach o 1:09 Herr Juarez odpowiedział :
<Juarez, który czuł jak moc palonego zielska oplata jego rozum i oczy przyglądał się tylko małemu zamieszaniu przed "Różowym" z iście otępiałą miną.>
Skąd oni się wszyscy wzięli do kurwy nędzy? Solarny terror... (pociągnął bucha ze skręta) To mogłaby być jakaś nowa knajpa. A tak właściwie to skąd ja mam ten dziwny tytoń?
<W tym momencie Inkwizytorowi zaczął się zlewać cały widziany przez niego obraz. Duchota i solarne piekło dodatkowo potęgowały wzrokowe omamy przez co Juarez zaczął zatracać się w świecie własnych imaginacji. Po chwili stający obok Talerz zwrócił się w stronę Juareza:>
Eee Ty! (pstryka palcami) Tu jestem upalona padlino! Słyszysz mnie?! (klepie Juareza po policzku) Już ja wiem co Cię ocuci. Herezja!
<Oczy Inkwizytora spojrzały nerwowo na gębę Porcelanowego, a źrenice zmieniły się w dwa czarne reaktory jądrowe. Talerz asekuracyjnie zrobił trzy kroki w tył i zaczął rozglądać się za jakimś prętem albo deską tak na wszelki wypadek.>
He... He... Herezja... Hehe... rezja... Hhh... He...
<Mamrotał oparty o barową belkę Juarez. Pech chciał, że akurat obok werandy przechodził supermutak z miejscowej milicji, który słysząc te pomrukiwania ostrzegawczo zawarczał na przywódcę Inkwizycji. Ten usłyszawszy to zerwał się na równe nogi, chwycił miotacz i rzucił się w stronę mutaka. Stojący w cieniu Talerz zdążył tylko krzyknąć:>
Ocipiałeś?! Nie na słońce psychiczny pojebie!
<Płaszcz Inkwizytora zapłonął żywym ogniem, gdy ten wpadł na ceramiczny pancerz milicjanta powalając go na ziemię. Miotający się z powodu żaru Juarez nacisnął spust miotacza uwalniając strumień mieszanki zapalającej i JEB! Strugi ognia rozeszły się na wszystkie strony rozrzucając po okolicy ceramiczne kawałki pancerza ze stopionymi flakami. Ciało Juareza odziane w zdruzgotany pancerz wspomagany uderzyło bezwładnie w szyld "Różowego Kundla" i spadło na dół tworząc wyrwę w i tak już zniszczonej werandzie. Wszyscy będący w pobliżu stanęli w osłupieniu łącznie z Porcelanowym, który mozolnie wyczołgiwał się spod drewnianego wizerunku różowego psa.>
0 0
Dnia 30 czerwca 53 roku Po Bombach o 15:34 Pan Talerz odpowiedział :
- Pierdoleni... - zaklną szpetnie Talerz wygrzebując się spod drewnianego kundla, jednocześnie oglądając krajobraz zniszczeń jaki powstał w momencie spotkania się Inkwizytora i wandusowego sołdata. Tylko dwóch żołdaków Streitkräfte jak zwykle czaiło się gdzieś w cieniu, licząc że "bratnie narody" same się eksterminują.
0 0
Dnia 01 lipca 53 roku Po Bombach o 21:05 Herr Juarez odpowiedział :
<Juarez ocknął się czując wiercący smród przypalonej skóry. Pierwsza próba podniesienia się zawiodła. Pancerz Inkwizytora rozgrzany do granic możliwości ważył teraz kilka ton. A przynajmniej tak się zdawało Juarezowi. Prawdziwym problemem były poskręcane i stopione stalowe łączenia, które za cholerę nie dawały się ruszyć. Uwięziony we własnej zbroi Inkwizytor postanowił zmiażdżyć zębami moduł sterujący, który wystawał spod żelaznego kołnierza dzięki czemu pancerz otworzył się uwalniając świeżutkie opary spalonej tkanki.>
Czy Ty się kurwa kiedyś myjesz?! Można zdechnąć!
<Powiedział Porcelanowy zasłaniając nos i usta bandażem. Pozostali gapie prócz wyraźnie rozbawionych żołnierzy Streitkräfte zrobili to samo.>
Erkhhhmmm... Arghh...
<Zacharczał Inkwizytor, którego przełyk najwyraźniej doznał sporego uszczerbku. Minęła dosłownie chwila, a już z zachodniej dzielnicy dało się słyszeć piskliwe głosy wanduskich żołdaków, którzy zmierzali do centrum aby poznać źródło eksplozji.>
0 0
Dnia 02 lipca 53 roku Po Bombach o 0:50 Iwan odpowiedział :
- Hans, słyszysz? Idą te wandejskie ścierwa... Informuj centralę, szybko!

Hans zaczął wklepywać coś do podręcznego komputera (Pip-Junge), tymczasem drugi z żołnierzy Streitkräfte wyszedł na spotkanie żołdakom Frontu Ludowego (czy jak to tam się nazywało). Zza rogu ulicy wyleciało ich pięciu. Czerwone mordy i ciężkie oddechy wyraźnie wskazywały, że dawno nie biegali.

- Jakiś problem? - powiedział szturmowiec - Sytuacja opanowana, miejsce zabezpieczone, zaraz będzie tu więcej żołnierzy Techrzeszy. Możecie odmaszerować...

- Co ty do mnie mówisz?! - odkrzyknął wyraźnie zdziwiony wandejski wojskowy - Jak śmiesz w ogóle tak się do mnie odzywać? Z drogi, blaszane ścierwo...

Wandus próbował przepchnąć szturmowca, ale ten wyraźnie górując wzrostem i szerokością barków nad żołnierzem FL, stał niewzruszony. Rozpoczęła się szarpanina. Wyglądała dosyć komicznie, gdyż o wiele mniejszy Wandus trudził się strasznie i nie potrafił nic zrobić. Jego koledzy stali i patrzyli głupkowato na całą sytuację. Widać, nie potrafili normalnie funkcjonować bez rozkazów swego szarpiącego się przełożonego.
0 0
Dnia 05 lipca 53 roku Po Bombach o 15:37 major Radziecki odpowiedział :
Radziecki wszedł na scenę z wrodzonym wdziękiem, łapiąc po drodze i miażdżąc wspomaganą rękawicą hełm i łeb klepiącego coś na klawiszach szturmowca Rzeszy.

- Dawno mnie kurwać na starych śmieciach nie było, i od razu skurwle odpierdalają jakąś operetkę - z niesmakiem cisnął resztką ex-steikrafte o najbliższą ścianę.

Na widok dowódcy i jego działań milicjanci wyprężyli się, po czym wymierzyli broń w drugiego szturmowca. Radziecki, przechodząc, stuknął go w ramię i powiedział krótko:
- Spierdalaj do tej swojej ambasady i powiedz, żeby pakowali manatki. Znudziły mi się te wasze robotyczne demonstracje wyższości i całej reszty waszego nędznego zeitgeistu.

Radziecki ruszył następnie w kierunku wygrzebującego się z pancerza Juareza, po czym strzelił go łapą w łeb - po czym ten, typowo dla siebie, stracił przytomność.

- Dobra, towarzysze, brać go do wozu. - rzucił do swoich ludzi. - Upieczemy dwie, he he, pieczenie przy jednym ogniu. - mruknął.

- A Ty, co się tak jopisz? - zwrócił się Radziecki do Talerza, który wytrzeszczał oczy.
- Stoisz na słońcu! - ledwie wyrwał z siebie Talerz.
- No tak - Radziecki poprawił futrzaną czapę na głowie - I co?
- Nooo... Eee... Nie gorąco Ci? - wyjąkał Talerz.
- Nie. I'm too cool for this shit - odburknął z dreamlandzka Radziecki i ruszył za swoimi, którzy zapakowali właśnie Juareza do pojazdu pancernego i zatrzasnęli za nim drzwi.
0 0
Dnia 05 lipca 53 roku Po Bombach o 16:53 Herr Juarez odpowiedział :
Offtop: Kurwa serio?! Znowu mnie porwały jakieś pedalskie pomioty herezji? :P
0 0
Dnia 05 lipca 53 roku Po Bombach o 18:22 Iwan odpowiedział :
Radziecki wsiadł do wozu pancernego i zarządził odjazd. Wandusi ruszyli w tylko sobie znanym kierunku. W tym samym czasie ambasada Techrzeszy była już dobrze poinformowana o zajściu przed "Różowym Kundlem". Wystarczająco dobrze, aby wysłać odpowiedni raport do Krainy Maszyn.

Fuhrer znajdował się w pokoju operacyjnym. Wraz z nim w pomieszczeniu było kilku feldmarszałków i generałów Przed nimi rozciągała się mapa Winktown. Nagle otworzyły się drzwi, a do środka wszedł robot. W swej robotycznej ręce trzymał plik dokumentów.

- Mein Fuhrer - zabrzęczał - Nowy raport od Ministerstwa Wojny - skończył mówić, położył dokumenty na stole i wyszedł.

Fuhrer szybkim ruchem złapał plik i równie szybko go przestudiował.

- Znakomicie - powiedział - Panowie, czy wszystko gotowe? - popatrzył na wojskowych, którzy twierdząco pokiwali głowami - Czas zatem stosownie odpowiedzieć na działania tych podistot z Wandystanu. Czas rozpocząć Plan Czerwony.
0 0
Dnia 05 lipca 53 roku Po Bombach o 20:17 Pan Talerz odpowiedział :
Zważywszy na fakt, że najprawdopodobniej kroiła się kolejna wojenka Frontu Ludowego, Inkwizycji i Techrzeszy i to w dodatku w stolicy Perły Pustkowi, Talerz doszedł do wniosku że najbezpieczniej będzie ewakuować się z miasta. Akurat gdzieś tam na drugim końcu kontynentu, odbywał się zjazd przywódców państw Orientyki. Może wynegocjuje trochę wody dla swoich ziem jałowych?

Poprawiwszy nadpalone ponczo i sombrero, Porcelanowy zaczął przemykać w cieniu budynków do ratusza aby skołować jakiś transport do Hanssii. Najbezpieczniej chyba będzie użyć starego tunelu bimbrociongu do Wiednia, a stamtąd to już powinno pójść z płatka, biorąc pod uwagę że Monarchia aktualnie i tak wygląda jak część krainy Winków.

- Wrócę robić porządki jak się pomordują nawzajem...

Gdzieś w oddali było słychać już nowe czołgi Frontu Ludowego.
0 0
Dnia 07 lipca 53 roku Po Bombach o 12:00 major Radziecki odpowiedział :
Radziecki nie próżnował. Wiozący jeńca pancerny pojazd ruszył na południe, w kierunku koszar Adeptus Aspamtes, gdzie Inkwizytor miał czekać na swoją przydatność. Tymczasem sam Radziecki na innym pojeździe ruszył pod Ambasadę Techrzeszy. Dookoła kręciło się kilkuset milicjantów i stało co najmniej kilkanaście czołgów i pojazdów pancernych.

Radziecki wziął od swojego adiutanta krzykaczkę, skierował ją w kierunku ambasady i, nie zwracając uwagi na pisk urządzenia, przemówił:
- Dobra, blaszaki! Mam dość waszego panoszenia się w Winktown. Ambasada to ambasada, a nie baza wojskowa. Spokój w mieście mogą opanować moje siły, bez problemu. W ciągu najbliższej godziny miasto mają opuścić wszystkie siły Techrzeszy - może zostać co najwyżej pięć... eee... jakkolwiek pojętych istot, jako personel Ambasady. Reszta wypierdala. Aha, macie minutę na odpowiedź. W przeciwnym czasie zmienimy tą ruinę którą nazywacie ambasadę w... no, jeszcze bardziej zrujnowaną ruinę.

Oczekując na reakcję Techrzeszy, wandejscy wojacy zajęli bezpieczne pozycje, a wszystkie pojazdy wycelowały swoją broń w ambasadę.
0 0
Dnia 07 lipca 53 roku Po Bombach o 15:25 Iwan odpowiedział :
Nastąpiła cisza. Budynek ambasady wydawał się opuszczony i nieużywany. Jedynie grający marsze wojskowe stary głośnik, wskazywał na to, że coś żyło w środku... A może nie żyło?
0 0
Dnia 07 lipca 53 roku Po Bombach o 17:50 Herr Juarez odpowiedział :
<Tymczasem siedzący w pancernej puszce Juarez odzyskał przytomność. Wodząc zmrużonymi oczami po wnętrzu pojazdu poczuł jakieś pieczenie po prawej stronie twarzy.>
Ehhh... Dawno mnie już tak pysk nie bolał. Sądząc po smrodzie to z pewnością graba Radzieckiego. Ten cuchnący wandokomuch na zbyt dużo sobie pozwala! Chociaż możliwe, że to ode mnie. Wszak trochę się przypaliłem.
<Mówił w myślach Inkwizytor szperając w swoim oficerskim bucie.>
Gdzieś tutaj był... No jakiś czas temu miałem go w rękach... Auuu karwa fa!
<Krzyknął z bólu natychmiastowo wyciągając dłoń z buta.>
Ha! Zaraz zobaczymy czy te mandystańskie psy potrafią robić solidne zamki!
<Powiedział tryumfalnie i wyciągnął z buta swój przesławny, austro-węgierski bagnet. Zważając na to, iż Wandus kierujący pojazdem miał okno w swojej kabinie przez, które mógł zobaczyć Juareza, ten zaczął cichaczem skradać się do masywnych, stalowych drzwi. Juarez chwycił za ostrze i zaczął grzebać w drzwiowym zamku. Po dłuższej chwili zapadki się przestawiły i zamek ustąpił.>
I kto tu jest sprytniejszy ty czerwona pokrako?
<Inkwizytor z uśmiechem na ustach pociągnął za żelazną klamkę, a drzwi otworzyły się na oścież uderzając o boczną ściankę pojazdu. Wandus w jednej chwili wcisnął hamulec w ziemię, a cały wóz pancerny przechylił się nieco do przodu po czym zarył podwoziem o ulicę i stanął wyrzucając Juareza na zewnątrz. Inkwizytor poleciał niczym golfowa piłeczka wprost na jałowy grunt.>
Ja pierdole... Wyczucie to oni mają, nie powiem.
<Niemalże natychmiast do uszu Wielkiego Mistrza dobiegły wandejskie głosy:
- Waśka! Co to było?! Chyba się zesrałem!
- Major nas za to rozdziewiczy! Wysiadaj!>
Oho! Czas spierdalać!
<Juarez jak poparzony (no, bo właściwie był poparzony) chwycił leżący na ziemi bagnet i rzucił się do ucieczki w stronę Dworca Kolejowego znajdującego się niedaleko koszar Adeptus Aspamtes. Wanduskie żołdaki również pobiegły jego śladem. Z racji, że Inkwizytor biegł na pół nago przez miasto mając osmoloną skórę dość szybko rzucał się w oczy pobliskim Winkom, którzy nie lubiąc osób o innym kolorze skóry przyłączyli się do pogoni chwytając za widły i nadpalone pochodnie.
I tak oto wymyślono pierwsze na Pustkowiach pojęcie karawany.>
0 0
Dnia 08 lipca 53 roku Po Bombach o 14:41 major Radziecki odpowiedział :
Radziecki i jego siły odczekały dany czas. Brak jakiejkolwiek odpowiedzi nieco zdeprymował milicjantów, jednak major nie miał zamiaru się opierdalać. Kiedy wskazówka na jego zenitce (wandejski zegarek z funkcją kierowania ogniem przeciwlotniczym) wskazała, że minęła minuta - machnął dobytą z kabury armatą w kierunku otoczonego budynku. W tym momencie wypaliły czołgi, skupiając się na oknach i cienkich ścianach rudery.


Efekty były zgodne z przewidywaniami. Eksplozje pocisków artyleryjskich sprawiły, że ściany się załamały i budynek runął. Radziecki ponownie machnął, tym razem do przodu. Ruszyły oddziały piechoty, przedzierając się przez gruz. Po jakichś dziesięciu minutach jeden sierżant zameldował się przed Radzieckim, stwierdzając:
- Nikt nie przeżył, towarzyszu majorze! Ale oni wyglądają jakoś dziwnie.
- Dziwnie?
- Jakby już nie żyli. Znaczy - wcześniej. Przed atakiem.
- Dobra, to niech paru jajogłowych ich obejrzy. A wy, z resztą wojsk, jazda w miasto - macie wyśledzić wszystkich pozostałych Techrzeszowców.

Radziecki obrócił się i w tym momencie na plac wbiegł półnagi, zmachany i czarny jak samundyjski kominiarz Juarez. Zatrzymał się jak wryty, widząc kilkudziesięciu milicjantów, którzy wymierzyli w niego broń.

Radziecki westchnął i kazał go wrzucić znowu do pojazdu, tym razem skutego i z liczną obstawą.

- Daj spokój, Majkowski, z tym uciekaniem. Nie mam zamiaru Cię zabijać. Na razie.
0 0
Strona 1 z 2 Do góry
Copyrights © 2006 - 2024; Pustkowia Winków
Zbudowane przez Antona Sokołowa pod czujnym okiem Otto von Tellera