Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej.
Zaloguj się
?

Zamieszkaj
Zdecydowałeś(aś) się zamieszkać na Pustkowiach Winków? Świetnie!
Rejestracja
Zaloguj się
?
Zamieszkaj
Zdecydowałeś(aś) się zamieszkać na Pustkowiach Winków? Świetnie!
Rejestracja
Praca

Lata walk ulicznych

Dnia 22 lipca 52 roku Po Bombach o 14:55 major Radziecki rozpoczął dyskusję pisząc:
Radziecki był wkurwiony. Ledwo co udało mu się zacząć wprowadzać do tego miasta trochę socjalistycznego porządku, a tu bunt maszyn i znowu rozpierducha. "Burdel, nie miasto" pomyślał, miażdżąc w dłoni czerep kolejnego oszalałego robota sprzątającego. Spokojnie wycelował i odpalił z armaty w toczącego się w jego kierunku robota-ochroniarza, który eksplodował.

- kapral Bober, raport taktyczny! - zachrypiał, , przeladowując. Podskoczył do niego brązowy bóbr.
- Melduję szefie, że kapral Bober nie żyje! Zginął śmiercią bohatera walcząc z elektryczną ostrzałką do nożyczek. - wypiszczał.
- A wy to kto? - warknął Radziecki odstrzeliwując kolejnemu robotowi jednostkę sterującą.
- szeregowy Bober, towarzyszu majorze! - bóbr wyprężył się slużbiście.
- Awansuję was na kaprala. Rozkaz jest nadal aktualny, kapralu Bober. - znowu przeładował.
- Tak jest. Powoli likwidujemy przeciwników w całym mieście. Walczymy o bramy - póki co jest tam masa robocich strażników, ale trzymamy Różowego Kundla i stamtąd ich odstrzeliwujemy. W pozostałej części miasta czyścimy dom po domu, poszerzając kontrolowaną strefę. Gene.... ajajAAAAAA. - raport został przerwany przez automatycznego zrywacza farby, który strumieniem ognia zamienił świeżo upieczonego kaprala (he, he, he) w stek.
Radziecki złapał armatę za lufę i mocnym ciosem rękojeści zamienił robota w kupę złomu.
- Kurwa, znowu potrzebuję nowego kaprala. - westchnął.
0 0

Odpowiedzi (47)

Na dół Strona 1 z 4
Dnia 22 lipca 52 roku Po Bombach o 21:10 Herr Juarez odpowiedział :
Cytuj
Wszędzie panuje zamęt. Mordy i gwałty zaczynają być na porządku dziennym, a Winkowie i maszyny toczą zaciekły bój na ulicach miasta.


Von Maikowski wraz z garstką swoich, najlepszych Inkwizytorów nerwowo spogląda na mapę w jednym z zatęchłych budynków ogarniętego wojną Winktown. Nagle do pomieszczenia wchodzi jeden z donosicieli, salutuje i mówi: Wasza Ekscelencjo! Roboty z fabryk Słoma-Tech zbliżają się do naszych granic. Znajdują się około 50 km od miasta!
Rozwścieczony Von Maikowski uderzył pięściami w stół i krzyknął: Kurwa mać! Dopiero co zaczęliśmy spychać te złomy w kierunku południowych barykad, a już nadchodzi kolejne cholerstwo.
Znów spojrzał na mapę, chwycił czerwony ołówek i zakreślił koło.
Szanowni Panowie... Nie mamy innego wyjścia jak uderzyć na te zardzewiałe puszki ze Słoma-Techu zanim dotrą do bram Winktown. Nie możemy sobie pozwolić aby przybyły do miasta w takiej sile bojowej jaką mają obecnie. W tym miejscu urządzimy zasadzkę... - wskazał ręką na czerwony okrąg. Wszyscy podwładni spojrzeli na wskazany punkt niepewnym wzrokiem.
Wawelberg! - krzyknął Von Maikowski. Weź ze sobą dziesięciu ludzi i znajdźcie majora Radzieckiego. Powiedz mu żeby przygotował solidną obronę w centrum miasta. Musi odciążyć nasze jednostki póki nie wrócimy.
Inkwizytor skinął głową po czym wyszedł zamykając drzwi. Minister ponownie zwrócił się w stronę podwładnych: Słuchajcie! Dnia dzisiejszego tworzy się Świętą Armię Wyzwolenia i nakazuje się włączenie w jej szeregi wszystkich jednostek walczących w okręgach I, III, i IV. Dowodzić będę osobiście. Oddziały z II i V okręgu muszą wytrzymać do czasu przybycia żołnierzy majora Radzieckiego. Teraz przegrupujcie swoje jednostki i rozdajcie żywność, oraz amunicję. Następnie Von Maikowski wyciągnął starannie zwiniętego papierosa, zapalił i dodał: Ekhmm... Jeżeli ktoś chciałby się wycofać to niech zrobi to teraz. Wiecie gdzie są drzwi...
Po tych słowach jeden z Inkwizytorów odpiął pas z bronią, położył go na stole i odszedł w kierunku drzwi. W jednej chwili padł strzał. Kula przeszła przez plecy Inkwizytora na wylot i utkwiła w stalowych drzwiach. Minister schował pistolet z powrotem za pazuchę i powiedział: Wyruszamy o zachodzie słońca bez żadnego pierdolenia. Chwała Świętej Inkwizycji! Śmierć heretykom!
Wszyscy powtórzyli ostatnie dwa zdania i wraz z dowódcą opuścili pokój.
0 0
Dnia 22 lipca 52 roku Po Bombach o 21:45 Pan Talerz odpowiedział :
Talerz przedzierał się ulicami na których panował Chaos i Anarchia. Chowając się za wrakami aut których nikt nie sprzątnął przez dziesięciolecia, zwałami gruzu i śmietnikami, zmierzał do Arsenału. Z tego co pamiętał, znajdował się tam najprawdziwszy drednot Orziego - wielki, 4 metrowy mech bojowy Inkwizytorium. Na szczęście Inkwizycja w dawnych czasach nie korzystała z Winkonetu więc istniała szansa że wirus Putinatora nie dostał się w obwody maszyny. Taki drednot byłby wielkim wzmocnieniem dla obrońców miasta bo jednym pierdnięciem z miotacza ognia mógłby spalić pułk maszyn bojowych.
0 0
Dnia 22 lipca 52 roku Po Bombach o 23:12 major Radziecki odpowiedział :
Radziiecki przebił się ze swoim dyżurnym plutonem do granicy miasta. Przyłożył ostatniej stojącej mu na drodze nożycorękiej kosiarce do drutu kolczastego (nic innego na Pustkowiach nie rośnie) armatę do korpusu i nacisnął spust. Resztki robota spadły około pięćdziesiąt metrów dalej.

Wdrapał się na kupę śmieci, którą z braku innego określenia nazywano murem. Pod miastem - w odległości około półtora kilometra - zbierały się właśnie roboty bojowe, karnie ustawiając się do ataku w równych szeregach. Było ich cholernie dużo. Zmierzył je wzrokiem i skinął na swoich ludzi, którzy właśnie wciągali typowe wandejskie działo na szczyt muru.
- Ładujcie ćwierćnowaka.
Żołnierze spojrzeli na siebie. Pocisk AN025L zwany pieszczotliwie ćwierćnowakiem był eksperymentalnym typem taktycznego pocisku z głowicą nuklearną. Do Winktown zabrali tylko jeden, słusznie przyjmując że testy nuklearne na pustkowiach nikomu nie będą przeszkadzać.
- Jak go ustawić? - zapytał artylerzysta. Jedną z eksperymentalnych cech ćwierćnowaka była - teoretyczna - możliwość ustawienia konsekwencji eksplozji jądrowej, tj. skierowanie energii w uderzenie, impuls magnetyczny bądź promieniowanie.
- Ile się da na impuls. Usmażymy roboty.
- Towarzyszu Majorze, nie wiemy jak sprawi się pocisk. Impuls może być za słaby!
- To przynajmniej je spowolnimy. Ćwierćnowak nie ma dość mocy, żeby zmieść ich uderzeniem. Spróbujemy w ten sposób.

Pocisk został nastawiony i pieczołowicie umieszczony w lufie. Radziecki osobiście wycelował w środek zgromadzenia robotów. Te właśnie skończyły robotyczną musztrę i ruszały na miasto...

JEBS!

Wystrzał... i w środku formacji robotów eksplodowała miniatomówka. Siła eksplozji i tak rozwaliła kilkadziesiąt najbliższych robotów, ale resztę ogarnęły tylko błękitne wyładowania elektryczne. Siadło też sporo sprzętów w najbliższej części miasta.

Jednak, jak się wydawało, Radziecki się przeliczył. Pomimo wyładowań, roboty bojowe, jak się okazało dobrze zabezpieczone, choć się zatrzymały, zaczęły się znowu prostować i poruszać. Kilka było załatwione, ale pozostałe... włączyły uzbrojenie, skanując teren dookoła. Po chwili aż do miasta dotarło głośne, zwielokrotnione brzęczenie. Mozna było usłyszeć pojedyńcze słowa.

- Mieszko Ma...
- ... gok-Thul...
- ... grom wiel...
- ... dyny wład...
- ... dajcie się.
- ... cie broń.

Zapadła chwila ciszy. Po czym nagle roboty otworzyły ogień, do siebie nawzajem. Wszyscy którzy tym momencie dotarli na mury - a w związku z topniejącymi siłami maszyn w mieście było ich co raz więcej - patrzyli z szeroko otwartymi oczami, jak robocie szeregi obracają się nawzajem w pył. Eksplozje i wiązki laserów i plazmy było widać nawet z tej odległości.

Do Radzieckiego podszedł Talerz, któremu bóbr doniósł o tym, co się dzieje.
- Ty, co tu się stało?
- Nie wiem, w sumie jestem zaskoczony jak i Ty. Odpaliliśmy impuls elektromagnetyczny, ale był za słaby, żeby je uszkodzić. A może jednak? W końcu zaczęły się naparzać...
Talerz zastanowił się, po czym palnął się w czoło.
- Już wiem! Po tym jak odpaliliście impuls, przypaliło im podstawowe obwody. A roboty bojowe, jak to roboty bojowe, mają dodatkowy zestaw na wypadek wpadki, niepodłączone do reszty do momentu rozwalenia podstawowego. Uaktywniły się po waszym impulsie, ale tam nie było wirusa, tylko... stare słomagromskie oprogramowanie. A że część wyprodukowano za dawnego Słomagromu Mieszka Maksymiliana, a inne za Republiki Ludowej, to zidentyfikowały się nawzajem jako wrogów i postanowiły zamienić się w kupę żelastwa.
- To ma sens. Czekaj, co się dzieje?
Po słowach Talerza po zgromadzonych przeszedł szum. Po czym nagle wszyscy rzucili się z murów na dół, w kierunku jakichkolwiek środków transportu. Niektórzy schodzili na piechotę i rzucali się biegiem w kierunku dogasającej już walki robotów.
- No jak to? - uśmiechnął się Talerz - Jak usłyszeli o złomie i pomyśleli o resztkach tysięcy robotów i ich broni... i pancerzach.. i elektronice... - mina Talerza powoli rzedła - i tym wszystkim to pomyśleli, że muszą... hmmm... - w oczach Talerza zapłonęła chciwość - Wybacz mi na chwilę, muszę... mam coś do załatwienia. I pobiegł w dół muru, wykrzykując komendy do bobrów, żeby podstawili mu ciężarówkę. Na dole zatrzymał się jeszcze, odwrócił i rzucił z rozczarowaniem - Szkoda, że nie było okazji odpalić drenota. Miałem ochotę sobie pojeździć. No cóż, innym razem - i polecał na łowy zbieraczy.

Radziecki uniósł czapkę i otarł czoło. Spojrzał na miasto - nadal widać było w nim walki, płomienie i eksplozje. Uśmiechnął się, wcisnął uszankę, wyciągnął armatę i ruszył oczyścić miasto.
0 0
Dnia 23 lipca 52 roku Po Bombach o 0:08 Iwan odpowiedział :
Offtop: Proszę o zatrzymanie akcji ze względu na mój realowy wyjazd. Wracam 03.08. Muszę jednak ostrzec, że jak już wrócę, to jebnę z dużego kalibru.
0 0
Dnia 23 lipca 52 roku Po Bombach o 0:09 Iwan odpowiedział :
Cholera, nie miało być skreślenia, a pogrubienie... Głupi telefon. Niemniej jednak post powyżej obowiązuje.

Poprawiłem. Osobiście jednak myślę że Twoje roboty pod Twoją nieobecność zostaną zepchnięte do defensywy - dop. Talerz
0 0
Dnia 23 lipca 52 roku Po Bombach o 0:14 Herr Juarez odpowiedział :
Tymczasem Von Maikowski wraz z podległa mu Świętą Armią Wyzwolenia przemierzał Pustkowia niczym pielgrzymka idąca do Częstochowy i zmierzał w kierunku miejsca zasadzki. Wyprawa nie była lekka... Oddziałom powoli kończył się alkohol i jedyne co się ostało to skrzynka hasselandzkiego piwa. Tak! Przebrzydłego carskiego szczynopodobnego piwa. Oczywiście minister wiedział co z tym zrobić. Nałożył na skrzynie klątwę odprawiając trzy razy Przeklęty Rytuał i oskarżył ją o herezję. Siki z Hasselandu zostały potraktowane miotaczem płomieni typu "Inferno" z należytym brakiem szacunku i czci.
Po długiej wędrówce Armia w końcu dotarła do miejsca zasadzki i zajęła pozycje na dwóch przeciwległych wzgórzach. Inkwizytorzy wytrwale oczekiwali wroga, któremu się nie specjalnie spieszyło. Po kilku męczących godzinach jeden z donosicieli dostrzegł wreszcie roboty ze Słoma-Techu.

[URL=https://imageshack.com/i/exgoKB4Qj][IMG]http://imagizer.imageshack.us/v2/xq90/537/goKB4Q.jpg[/IMG][/URL]


Atakujemy tylko na moją komendę zrozumiano?! Oczywiście Ekscelencjo von Maikowski! - odpowiedział jeden z dowódców.
Co?! Nie wymawiaj mojego nazwiska Ty włochaty obsarjnogo! Życie Ci nie miłe? Używaj kryptonimów, bo inaczej te blaszane puszki zmiotą nas z powierzchni ziemi. Po chwili dowódca odpowiedział: Tak jest bracie Dupogrzmocie! Von Maikowski spojrzał się na niego morderczym wzrokiem i powiedział przez zęby: Żartów Ci się zachciewa cholerny pimplu niemyty? Toż to kryptonim Jaretzkiego! Widząc minę ministra dowódca zbladł i wykrztusił: Rozumiem bracie Juarezie...
Ehhh... Dobra, jak tylko podejdą do tamtej sterty gruzu atakujemy. Drugi batalion da nam osłonę ogniową ze wzgórza jeżeli jeszcze się nie schlali, a my uderzymy na te kupy złomu przy wsparciu "Atomowego Szamana". Czekać na rozkaz!


[URL=https://imageshack.com/i/eyBAWD7Dp][IMG]http://imagizer.imageshack.us/v2/xq90/538/BAWD7D.png[/IMG][/URL]

Transporter opancerzony "Atomowy Szaman"
0 0
Dnia 23 lipca 52 roku Po Bombach o 22:12 Markus odpowiedział :
Strój Markusa zaczął już tak bardzo śmierdzieć gnijącymi płynami ustrojowymi, że nawet roboty zaczęły się trzymać od niego z daleka.
- Cholera, muszę się przebrać, bo jak tak dalej pójdzie tylko ja zostanę w tym mieście. - powiedział do siebie.
Po chwili kątem oka dostrzegł jak tutejsi mieszkańcy korzystając z okazji szabrują miejscowe sklepy.

- W sumie...Wolna Republika chyba oznacza, że panuje tu wolny rynek, więc co mi tam. - pomyślał.
Markus wszedł to opustoszałego sklepu odzieżowego.
- Co za swołocz, wszystko rozkradła.
Nagle usłyszał wielkie jebut i odrzuciło go na 5 metrów do tyłu z powrotem na ulicę. Za nim stał jeden z robotów, który po szybkiej analizie twarzy wziął go za sojusznika.
- Markus Wettin. Bialenia. Sojusznik. Przepraszam. - wymamrotała maszyna.
- Pieprzone roboty. - jeszcze w szoku powiedział Markus. - Chwila, chwila, chwila.
Wszedł z powrotem do sklepu i spojrzał na ścianę na wprost, w której robot zrobił wielką dziurę. Był to magazyn.
Markus podszedł do skrzyni na końcu, do której był potrzebny klucz. Przestrzelił kłódkę i jego oczom ukazał się piękny strój stalkera.
- Cóż, ktoś ma zajebisty styl...albo miał.
Założył uniform i poszedł się przejrzeć w lustrze.

- Nooo, teraz to mogę wojować. - podniecającym głosem powiedział.
0 0
Dnia 23 lipca 52 roku Po Bombach o 23:41 Herr Juarez odpowiedział :
Horda zaawansowanych robotów bojowych ze Słoma-Techu zbliżała się do pozycji Świętej Armii Wyzwolenia. Można powiedzieć, że w tym właśnie momencie co drugi Inkwizytor miał już pełne gacie, a co trzeci dopiero w nie srał. Natomiast Juarez cierpliwie czekał i obserwował dolinę dopalając drugą paczkę austro-węgierskich papierosów. Nagle zerwał się z miejsca i przykucnięty pobiegł w stronę zachodnich oddziałów.
Jasna cholera! Idą! Cała masa pieprzonych, słomagromskich konserw przemierza dolinę! Daj przez radio, że zaczynamy balety!
Radiooperator natychmiast chwycił za słuchawkę i przekazał rozkaz: Ja Pasztet, Ja Pasztet. Kiełbasa zgłoś się.
Kiełbasa zgłasza się. Brakuje Wam wódki czy zagrychy?
Wódki! - krzyknął radiooperator. W jednej chwili Juarez wyrwał mu słuchawkę i powiedział: Rozpoczynamy operację "Jezioro Łabędzie" Wy zachlane, włochate małpy! Wszyscy na pozycje. Równo o 12.00 rozpocznijcie ostrzał!
Tak jest! Bez odbioru. - odpowiedział Inkwizytor.

Kiedy wybiła 12.00 rozpętało się istne piekło. Inkwizytorzy z przeciwległego wzgórza zaatakowali nieprzygotowane roboty i przygwoździli je ogniem z rakiet "Żelazna Bestia". Maszyny ze Słoma-Techu idące w pierwszym szeregu były rozrywane przez pociski Inkwizycji. Jedyne co dało się zobaczyć to potężne, płomienne eksplozje i latające w powietrzu blaszane części. Widząc to Juarez krzyknął do swoich: Teraz bracia! Za mordy, gwałty i Świętą Inkwizycję! Nieście śmierć blaszanej herezji!
Na tą komendę ze wzgórza zaczęły zbiegać liczne oddziały Świętej Armii Wyzwolenia. Na szpicy podążały jednostki inwazyjne w czarno-czerwonych pancerzach wspomaganych, wyposażeni w rakietowe miotacze ognia typu "Flamma" pod dowództwem samego Von Maikowskiego. Na obu skrzydłach natomiast atakowały jednostki lekkie - Inkwizytorzy w ciemnych płaszczach, wyposażeni w granaty termobaryczne, oraz w miotacze płomieni typu "Inferno". Ostrzał rakietowy umilkł i do walki wkroczyły oddziały szturmowe Juareza. Bitwa ciągnęła się całymi godzinami, a wojska Inkwizycji powoli zaprawiały się w walce. Niektórzy Inkwizytorzy wpadali w szał bitewny zwany potocznie kurwicą i niszczyli wszystko co stało im na drodze, łącznie ze swoimi towarzyszami.

[URL=https://imageshack.com/i/pb86pfIrg][IMG]http://imageshack.com/a/img911/7710/86pfIr.gif[/IMG][/URL]


To zjawisko powodowało coraz większe straty w szeregach Inkwizycji, ale i tak nie były one porównywalne ze stratami wśród blaszanych konserw ze Słoma-Techu. Szaleńcze nerwy nie oszczędziły nawet samego Juareza, w którego oczach odbijały się płonące trupy rozsiane po całym polu. Juarez postanowił nie oszczędzać nikogo i wezwał na pomoc "Atomowego Szamana" - tajny, eksperymentalny pojazd pancerny Inkwizytorium. Gdybyście mogli ujrzeć na własne oczy jaki owa maszyna siała pogrom w szeregach wroga. To było zarazem piękne, jak i okropne.
Po jakimś czasie walki ucichły, a ocaleli Inkwizytorzy maszerowali po pobojowisku w poszukiwaniu kolejnych ofiar. W pewnym momencie stojący w uszkodzonym pancerzu Juarez krzyknął do swoich towarzyszy broni: Bracia! To jest pierwsze zwycięstwo jakie odnieśliśmy w walce z paskudną herezją od czasu upadku Świętej Inkwizycji! Dzisiaj! Wszyscy tutaj jesteśmy żywymi dowodami na to, że Inkwizytorium powróciło na Pustkowia aby dokończyć swą chlubną misję!
Zmęczeni żołnierze zaczęli zbliżać się do Von Maikowskiego, który przekrwionymi od dymu oczami przemawiał do nich szaleńczym głosem: Nadszedł czas aby ostatecznie wyplenić wszelkie zło jakie przybyło tutaj wraz z niejakim Romanowem! Teraz! W tym momencie uderzmy z całą siłą w centrum tej zarazy! Zardzewiałe blaszaki Romanowa spłoną w zgliszczach Winktown! Odpalić "Żelazne Bestie"! Ku chwale Inkwizycji!
Po tych słowach rozpoczęto przygotowania do uderzenia na miasto, a cierpiący na "kurwicę" Juarez przemierzał pogorzelisko racząc się widokiem płonących stert żelastwa.

0 0
Dnia 26 lipca 52 roku Po Bombach o 23:37 major Radziecki odpowiedział :
Próba ataku robotów na Winktown z południowego-wschodu spotkała się z oporem winkowej milicji (do filmiku nikt by nie brał gnarpów i mutków, to chyba oczywiste).

[film]C4cfo0f88Ug[/film]
0 0
Dnia 28 lipca 52 roku Po Bombach o 19:54 Pan Talerz odpowiedział :
- Śnieg w lipcu, co pieprzone czasy - zaklną szpetnie Talerz, poprawiając kufajkę z czerwoną gwiazdą na głowie i poprawił derkę którą się okrywał. Do rozlicznych anomalii pogodowych się już zdążył na Pustkowiach przyzwyczaić ale czasem Wielki Ogórek przesadzał. Od kilku dni z pozostałymi Winkami siedział w okopach pod miastem, prowadząc walki pozycyjne z hordami z hordami robotów Słoma-Techu.
Wszyscy błędnie zakładali, że zniszczone przez towarzysza Radzieckiego i jego żołnierzy za pomocą ćwierćnowaka, roboty to główne siły inwazyjne Putinatora. Jak się szybko okazało, była to tylko jedna z kilku armii inwazyjnych które zmierzały w stronę Wolnego Miasta Winktown. Co zniszczyli kolejną hordę, to zaraz pojawiała się następna. A co najgorsze, od kilku dni nikt ze zwiadowców nie widział Iwana Pietrowa. Zachodziło podejrzenie, że Wysłannik Zayma knuje coś co jeszcze bardziej może zaszkodzić Winkom.
Obok Porcelanowego zjawił się bóbr, niosący na plecach pojemnik z bimbrem. Talerz odkręcił kranik i nalał sobie kubek mętnego napitku, którym się rozgrzewał od czasu do czasu. Futrzak popędził dalej niosąc łyk nadziei dla pozostałych żołnierzy.
0 0
Dnia 29 lipca 52 roku Po Bombach o 20:07 Herr Juarez odpowiedział :
Kiedy Talerz wraz z resztą żołnierzy wegetowali w okopach Juarez miał na głowie nie lada problem. Inkwizytorów przygotowujących "Żelazne Bestie" do ataku na pozycje wroga zaskoczyły ogromne opady śniegu, które całkowicie odcięły Świętą Armię Wyzwolenia od dostaw zaopatrzenia. Jednostki Juareza zaczęły się powoli wykruszać...

Do namiotu dowództwa wszedł jeden z Inkwizytorów i powiedział donośnym głosem:
- Ekscelencjo! Melduje, że szósty oddział przed chwilą obalił ostatnią butelkę bimbru. Dowódca twierdzi, że pociągną na tym jeszcze jakieś 2-3 godziny, a potem...
- Kaput - mruknął Juarez. - Jak tak dalej pójdzie to nie przetrwamy nawet do jutra. Dzisiaj do południa zdechło już pięciu z ośmiu naszych bimbrowników. Zaczyna nam brakować mieszanki zapalającej przez co część miotaczy ognia poszła w cholerę. Albo coś z tym zrobimy albo skończymy jak te zardzewiałe Słomazłomy leżące pod śniegiem! - krzyknął minister. Po chwili wstał i ubrany w ośnieżony, austro-węgierski płaszcz udał się w stronę szałasu radiooperatora. Przemierzając lodowate pobojowisko spoglądał na wyniszczone brakiem alkoholu stworzenia próbujące ogrzać się płomieniem z zamarzających miotaczy. Kiedy zbliżył się do drzwi szałasu usłyszał coś jakby chrapanie. Otworzył drzwi i krzyknął:
- Radiooperator!
- Mrghrhh... - wymamrotał Inkwizytor.
- Wstawaj Ty zawszony kundlu! - powiedziawszy to Juarez kopnął w krzesło śpiącego podwładnego zwalając go na ziemie.
- Co do Wielkiego Ogórka! Jak (chlip) wstanę to Ci (chlip) nogi z dupy powyrywam Ty... (chlip) Ty... - w tym momencie Inkwizytor zamilkł.
- No kto?! No kto?! Chyba masz za gęsto w gębie zafajdany małpiszonie! Ale już łącz mnie z centralą w Winktown! - wyrzucił z siebie Juarez.
- Tak (chlip) jest! (chlip) - odpowiedział podwładny.
- Cholerne pijaki z łączności... Sobie wezmą, a z reszty to abstynentów robią.
- Wasza Ekscelencjo, nie mamy (chlip) łączności.
- No to pięknie... Bracie Von Rummel. Powiedz wszystkim żeby brali dupy w troki, bo wyruszamy z powrotem do miasta. Tych z działającymi miotaczami dajcie na szpicę kolumny żeby topili zaspy śnieżne. Dojdziemy albo padniemy na mrozie. Nie wiem jak Wy, ale ja wybieram to pierwsze.
Po tych słowach Juarez wyszedł z szałasu i udał się do sztabu po ostatnią butelkę węgierskiego tokaju.
0 0
Dnia 02 sierpnia 52 roku Po Bombach o 0:49 Pan Talerz odpowiedział :
Już nawet Inkwizytorium Juareza zdążyło się wycofać z powrotem za mury Wolnego Miasta Winktown. Jedynie Talerz i grupka desperatów zdecydowała się pozostać na froncie i obserwować maszyny, które podobnie jak okolice Perły Pustkowi, również zastygły w bezruchu. I wcale nie wiadomo czy to wina mrozu który obecnie sięga - 30 stopni Celsjusza, czy może jakaś usterka techniczna. W każdym bądź razie polowe wieżyczki strażnicze dalej pozostawały aktywne i zdążyły usmażyć kilka bobrów-kamikaze chcących przedostać się do obozu Pietrowa, aby sprawdzić co się tam tak właściwie wyprawia.
Tymczasem jedyną nadzieją Winków i ich sojuszników pozostawał pociąg z zapasami który raz w miesiącu przybywał do Perły Pustkowi. Jemu to nawet metrowe zaspy śnieżne nie były straszne. Obrońcy bardzo liczyli na zdezelowany, posttrizondalski pociąg kursujący bezustannie po rubieżach Pustkowi. Być może on pomoże odwrócić losy wojny.
0 0
Dnia 03 sierpnia 52 roku Po Bombach o 23:42 Iwan odpowiedział :
Iwan Pietrow znajdował się w schronie przeciwatomowym jednej z wielu fabryk maszyn bojowych na Pustkowiach. Stał przed wielkim stołem, który wyświetlał hologram Wolnego Miasta Winktown. Ktoś mógłby się zastanowić - skąd u licha hologramy na Pustkowiach?! Otóż była to pozostałość po zamierzchłych czasach. Czasach, kiedy taki hologram można było dostać w każdym sklepie z hologramami. Cyborg analizował sytuację na froncie. Ogólnie wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Pijacka hołota z Winktown przestraszyła się mrozu i okopała się w mieście. Maszyny przeszły w stan czuwania, regenerując uszkodzenia. Do produkcji weszły nowe modele robotów, których nie zdążono zbudować przed nuklearną wojną - myśliwce bojowe i szybkie maszyny zwiadowcze. Na dodatek wirus uruchomił kilka fabryk ciężkich terminatorów bojowych. Szykowała się ofensywa, która miała ostatecznie złamać opór obrońców...
0 0
Dnia 04 sierpnia 52 roku Po Bombach o 19:32 Pan Talerz odpowiedział :
Talerz dorzucił do ogniska kolejną książkę. Tym razem była to groszowa powieść "Przez czerwoną granicę" opowiadająca losy baridasyjskich imigrantów próbujących nielegalnie przekroczyć granicę Mandragoratu Wandystanu, uciekając przed prześladowaniem ze strony grodziskigo reżimu. Straszna szmira jeżeli ktoś by pytał o opinię.
Po ogrzaniu zmarzniętych dłoni, Porcelanowy wrócił do obserwowania przez lornetkę armii robotów na horyzoncie. Jedyny ruch jaki dało się zauważyć po przeciwnej stronie frontu to były małe roboty serwisowe, naprawiające uszkodzone podczas walk konstrukty bojowe które od ponad tygodnia nie poruszyły się nawet o minimetr.
Von Teller miał nadzieję że zarówno Inkwizycja, jak i wandejska partyzantka z Archiwandielska robi za jego plecami coś więcej niż tylko rżnie w karty i wykańcza żelazne rezerwy miejskiego spirytusu.
Tymczasem zauważył w oddali stadko objuczonych braminów popędzane przez ubrane w brązowe habity bobry, opuszczające Wolne Miasto Winktown jednym z sekretnych wyjść. Szkodniki rozglądały się nerwowo na lewo i prawo w obawie że ktoś może wyskoczyć zza zaspy śnieżnej i je zaatakować.
- Pieprzone futrzaki! Powinienem się domyśleć że one spieprzą z Winktown kiedy tylko wyniuchają zagrożenie życia. Ej! To skórzany fotel z mojego gabinetu! - wykrzyknął Talerz kiedy zobaczył co niesie jeden z braminów na swych barkach.
0 0
Dnia 06 sierpnia 52 roku Po Bombach o 0:08 major Radziecki odpowiedział :
Radziecki kręcił się po mieście, wkurwiony jak zwykle. A wszystko szło tak dobrze! Przez parę dni miał w ręku całe miasto, jako dowódca jedynych sił zbrojnych w jego granicach. Socjalizm szedł pełną parą, lada chwila wszystko byłoby w jego rękach. Potem jednak w panice do miasta cofnęli się inkwizytorzy, których trzeba było regularnie pacyfikować. Część winkowych ochotników Talerza również spieprzyła - no i dyscyplinę szlag trafił.

"Przynajmniej kanały mamy załatwione" - pomyślał. Castor Vandi ogarnęły tamtejsze żeremia i zrekrutowały - siłą i perswazją - część bobrów do współpracy. W efekcie robotów w mieście już nie było.

Były jednak i plusy. W mieście mróz nie dawał się tak we znaki. Śniegiem i resztkami zniszczonych robotów wypełniono luki w obwarowaniach z gruzu. Po ulicach - w efekcie chwiejnego porozumienia między głównymi siłami - krążyły co jakiś czas grupy inkwizytorów, którzy - dość niechętnie, trzeba przyznać - zamiast palić heretyków, wypalali ścieżki w zaspach.

"Przypomina mi się zimowa kampania w Gnomii" rozmarzył się Radziecki "Kumys, sorbet rabarbarowy i scholandzcy jeńcy." Otrząsnął się jednak ze wspomnień i ruszył dalej, nadzorując odbudowę obrony miasta. Ponieważ automatycznym wieżom wolał nie ufać, na obwałowaniach umieszczano artylerię, wieżyczki strażnicze oraz generalnie większość broni większego kalibru, która znajdowała się w mieście. Szczególnie lubił elektryczne choinki, poustawiane tu i tam, przygotowane do smażenia każdego, kto by się zbliżył.

[br]Usłyszał typowy jęk i zobaczył błysk. Jedna z cewek spiorunowała jakąs grupkę pod murami. Rozszedł się zapach pieczonego bramina, a obok dopalał się jakiś mebel. "Znowu jacyś uciekinierzy" machnął ręką Radziecki i poszedł dalej.
0 0
Strona 1 z 4 Do góry
Copyrights © 2006 - 2024; Pustkowia Winków
Zbudowane przez Antona Sokołowa pod czujnym okiem Otto von Tellera