Dnia 18 lipca 52 roku Po Bombach o 14:04 Markus rozpoczął dyskusję pisząc:
Nagle usłyszano duży huk i dźwięk wyginanego metalu. Było słychać przy tym krzyki jakiegoś chłopaka, który okazał się być pilotem samolotu, który się rozbił na pustkowiach.
- Ja pieprze, co się stało? - Powiedział sam do siebie młody przerażony człowiek w wojskowym lotniczym uniformie, na którym na piersi miał wyszyte swoje imię Markus.
Pilot rozejrzał się po kokpicie zniszczonego samolotu i starał się odpiąć bezskutecznie pasy, które ocaliły mu życie. Zauważył iż za plecami z silników wydobywają się kłęby gęstego i czarnego dymu. Markus zaczął energicznie szarpać za pasy, aż w końcu wyjął z buta wojskowy nóż i nim przeciął felerne pasy bezpieczeństwa. Zabrał szybko ze sobą radio i w pośpiechu zaczął uciekać z palącej się maszyny.
Po chwili na horyzoncie pojawiła się kula ognia sięgająca kilkudziesięciu metrów w górę. Samolot eksplodował wraz z uzbrojeniem, więc siła towarzysząca wybuchowi była słyszalna na przestrzeni kilku kilometrów.
Chłopak schronił się przed ostrym słońcem pod czerwoną skałą, gdzie zauważył ciało jakiegoś człowieka. Podbiegł szybko do niego licząc, że on również znalazł się w podobnej sytuacji. Niestety ciało okazało się wysuszonym szkieletem jakiegoś żołnierza. Markus spojrzał na dystynkcje na jego ubraniu i zbladł z przerażenia. Zobaczył symbol Wolnego Miasta Winktown i z niedowierzaniem powiedział:
- To nie możliwe. Boże, tylko nie to.
Nagle usłyszał i zobaczył przed sobą jakieś tutejsze zwierze, a raczej mutanta. Posiadało wygląd łysego psa, a wielkość co najmniej tygrysa. Czerwone wściekłe oczy wpatrywały się w przerażonego pilota, który kątem oka zauważył oddalony od siebie o jakieś trzy metry karabinek AK - 47, najprawdopodobniej biedaka, którego przed chwilą oglądał. Markus w mgnieniu oka rzucił się na karabin i w ostatniej chwili oddał serie strzałów w bydle, które go chciało zabić. Młody pilot ochlapany cały krwią zwierzęcia w pośpiechu rzucił się do zwłok stalkera, który zakończył żywot w tym samym miejscu co jest on teraz. Szybko przeszukał jego torbę i znalazł w niej 5 magazynków amunicji, latarkę, mapę, scyzoryk, maskę gazową z kilkoma filtrami, zapalniczkę, butelkę bimbru, noktowizor oraz zawinięty w szmaty załadowany rewolwer Colt Python. Zerwał również zakrwawiony nieśmiertelnik z ciała martwego żołnierza i schował go do kieszeni. Natychmiastowo wyjął z torby wszystkie magazynki do kałacha i przymocował je do swojego pasa.
Zaczęło się ściemniać i pilot postanowił rozpalić ognisko. Nazbierał leżącego wokół niego chrustu i wrócił pod skałę. Ułożył go w zgrabną kupkę i podpalił znalezioną benzynową zapalniczką. Złapał za radio i postanowił na wszystkich falach nadawać komunikat.
- Tutaj Markus, jestem pilotem i miałem awarię samolotu, słyszy mnie ktoś?
Jego zajęcie przerwał widok kilkunastu czerwonych ślepi, które jak w transie się w niego wpatrywały.
- Ja pierdole. - Przeklnął chłopak i energicznie złapał za karabin.
Nagle stwory zaczęły biegać wokół skały tak jakby chciały go otoczyć. Jeden z nich pobiegł w stronę pilota, ale został zatrzymany strzałem w głowę z karabinu. Po chwili usłyszał z radia głos jakiegoś mężczyzny.
- Halo? Halo? Jesteś tam jeszcze?
Markus rzucił się z powrotem w stronę radia i odrzekł energicznie...
- Jestem! Jestem przy jakiejś wielkiej czerwonej skale i otoczyła mnie sfora jakiś czerwonookich zwierząt. Zabiłem kilka z nich, ale są ich dziesiątki. Kilka godzin temu było na pewno słychać wybuch, bo eksplodował mój samolot.
- Więc to twoja sprawka? - Szyderczo odpowiedział facet.
- Dobra, wiemy gdzie jesteś, trzymaj się. Będziemy za 15 minut. - Powiedział głos innego mężczyzny.
Markus przez kilka następnych minut toczył śmiertelny bój ze zwierzętami. Zabił ich już ponad 20, a wgl. ich nie ubyło. Po chwili zorientował się, że został mu już tylko jeden magazynek. I przez myśl przeszła mu propozycja, aby się zastrzelić, niż dać się zjeść żywcem tym potworom.
Nagle usłyszał huk wystrzałów z półcalowego karabinu, który dosłownie zmiótł wszystkie zwierzęta. Przed Markusem zatrzymał się terenowy samochód z zamontowanym na górze karabinem. Z tyłu miał zamocowaną wielką żółtą flagę Winktown. Z pojazdu wysiadło dwóch stalkerów, którzy zobaczywszy martwego innego stalkera przy uzbrojonym pilocie natychmiastowo wycelowali Markusowi w głowę. Chłopak po chwili zorientował się o co chodzi i przerażonym głosem zaczął się tłumaczyć.
- Nie, to nie tak jak to wszystko wygląda.
- Ja pieprze, co się stało? - Powiedział sam do siebie młody przerażony człowiek w wojskowym lotniczym uniformie, na którym na piersi miał wyszyte swoje imię Markus.
Pilot rozejrzał się po kokpicie zniszczonego samolotu i starał się odpiąć bezskutecznie pasy, które ocaliły mu życie. Zauważył iż za plecami z silników wydobywają się kłęby gęstego i czarnego dymu. Markus zaczął energicznie szarpać za pasy, aż w końcu wyjął z buta wojskowy nóż i nim przeciął felerne pasy bezpieczeństwa. Zabrał szybko ze sobą radio i w pośpiechu zaczął uciekać z palącej się maszyny.
Po chwili na horyzoncie pojawiła się kula ognia sięgająca kilkudziesięciu metrów w górę. Samolot eksplodował wraz z uzbrojeniem, więc siła towarzysząca wybuchowi była słyszalna na przestrzeni kilku kilometrów.
Chłopak schronił się przed ostrym słońcem pod czerwoną skałą, gdzie zauważył ciało jakiegoś człowieka. Podbiegł szybko do niego licząc, że on również znalazł się w podobnej sytuacji. Niestety ciało okazało się wysuszonym szkieletem jakiegoś żołnierza. Markus spojrzał na dystynkcje na jego ubraniu i zbladł z przerażenia. Zobaczył symbol Wolnego Miasta Winktown i z niedowierzaniem powiedział:
- To nie możliwe. Boże, tylko nie to.
Nagle usłyszał i zobaczył przed sobą jakieś tutejsze zwierze, a raczej mutanta. Posiadało wygląd łysego psa, a wielkość co najmniej tygrysa. Czerwone wściekłe oczy wpatrywały się w przerażonego pilota, który kątem oka zauważył oddalony od siebie o jakieś trzy metry karabinek AK - 47, najprawdopodobniej biedaka, którego przed chwilą oglądał. Markus w mgnieniu oka rzucił się na karabin i w ostatniej chwili oddał serie strzałów w bydle, które go chciało zabić. Młody pilot ochlapany cały krwią zwierzęcia w pośpiechu rzucił się do zwłok stalkera, który zakończył żywot w tym samym miejscu co jest on teraz. Szybko przeszukał jego torbę i znalazł w niej 5 magazynków amunicji, latarkę, mapę, scyzoryk, maskę gazową z kilkoma filtrami, zapalniczkę, butelkę bimbru, noktowizor oraz zawinięty w szmaty załadowany rewolwer Colt Python. Zerwał również zakrwawiony nieśmiertelnik z ciała martwego żołnierza i schował go do kieszeni. Natychmiastowo wyjął z torby wszystkie magazynki do kałacha i przymocował je do swojego pasa.
Zaczęło się ściemniać i pilot postanowił rozpalić ognisko. Nazbierał leżącego wokół niego chrustu i wrócił pod skałę. Ułożył go w zgrabną kupkę i podpalił znalezioną benzynową zapalniczką. Złapał za radio i postanowił na wszystkich falach nadawać komunikat.
- Tutaj Markus, jestem pilotem i miałem awarię samolotu, słyszy mnie ktoś?
Jego zajęcie przerwał widok kilkunastu czerwonych ślepi, które jak w transie się w niego wpatrywały.
- Ja pierdole. - Przeklnął chłopak i energicznie złapał za karabin.
Nagle stwory zaczęły biegać wokół skały tak jakby chciały go otoczyć. Jeden z nich pobiegł w stronę pilota, ale został zatrzymany strzałem w głowę z karabinu. Po chwili usłyszał z radia głos jakiegoś mężczyzny.
- Halo? Halo? Jesteś tam jeszcze?
Markus rzucił się z powrotem w stronę radia i odrzekł energicznie...
- Jestem! Jestem przy jakiejś wielkiej czerwonej skale i otoczyła mnie sfora jakiś czerwonookich zwierząt. Zabiłem kilka z nich, ale są ich dziesiątki. Kilka godzin temu było na pewno słychać wybuch, bo eksplodował mój samolot.
- Więc to twoja sprawka? - Szyderczo odpowiedział facet.
- Dobra, wiemy gdzie jesteś, trzymaj się. Będziemy za 15 minut. - Powiedział głos innego mężczyzny.
Markus przez kilka następnych minut toczył śmiertelny bój ze zwierzętami. Zabił ich już ponad 20, a wgl. ich nie ubyło. Po chwili zorientował się, że został mu już tylko jeden magazynek. I przez myśl przeszła mu propozycja, aby się zastrzelić, niż dać się zjeść żywcem tym potworom.
Nagle usłyszał huk wystrzałów z półcalowego karabinu, który dosłownie zmiótł wszystkie zwierzęta. Przed Markusem zatrzymał się terenowy samochód z zamontowanym na górze karabinem. Z tyłu miał zamocowaną wielką żółtą flagę Winktown. Z pojazdu wysiadło dwóch stalkerów, którzy zobaczywszy martwego innego stalkera przy uzbrojonym pilocie natychmiastowo wycelowali Markusowi w głowę. Chłopak po chwili zorientował się o co chodzi i przerażonym głosem zaczął się tłumaczyć.
- Nie, to nie tak jak to wszystko wygląda.