Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej.
Zaloguj się
?

Zamieszkaj
Zdecydowałeś(aś) się zamieszkać na Pustkowiach Winków? Świetnie!
Rejestracja
Zaloguj się
?
Zamieszkaj
Zdecydowałeś(aś) się zamieszkać na Pustkowiach Winków? Świetnie!
Rejestracja
Kot w kosmosie

Pewnego razu w bu... barze

Dnia 10 sierpnia 51 roku Po Bombach o 0:36 Pan Talerz rozpoczął dyskusję pisząc:
<Ciężko jest się wyzbyć starych nawyków, dlatego też Talerz zanim wszedł do budynku, przez wybitą szybę pomachał kapeluszem na patyku. Ufff... Na szczęście nikogo nie było w środku bo po 2 sekundach w swoim kowbojskim kapeluszu miałby już z tuzin dziur! Z plecaka wyciągnął pęto kluczy, po czym znalazł ten właściwy i zaczął majstrować przy kłódce od naprawdę grubego łańcucha. Zasadniczo, rzadko kiedy w budynku do którego chciał wejść, drzwi były przymocowane do zawiasów dłużej niż dwie godziny ale jednak kiedy ostatni raz opuszczał to miejsce, czuł się pewniej chociaż udając że zamyka za sobą wejście. Kto tylko by chciał, wlazłby do środka albo przez wybitą szybę albo przez dziurę w ścianie. "Trzeba będzie załatać" pomyślał. Zasadniczo wprawdzie roboty strażnicze kręciły się nieustannie w okolicy od ponad dwóch lat ale w dużej większości już dawno przestały być sprawne bojowo, pełniły raczej funkcje "strachów na wróble".
Kiedy Porcelanowy Król wszedł do wnętrza budynku, ogarnęła go nostalgia. Bar "Pod Różowym Kundlem" wyglądał dokładnie tak samo jak go zostawił, kiedy zapieczętowywał bramy Wolnego Miasta Winktown.>- Ale ruina, trzeba będzie to ogarnąć zanim przybędą inni... <Wpierw jednak podszedł do kontuaru i spod lady wyciągnął butelkę "Uranowego". Napój był przyjemnie schłodzony, leżakował tutaj szmat czasu. Siadł na najbliższym stołku.> - Będzie w pizdu roboty aby przywrócić dawny blask temu miejscu. <Jakby na znak, w tym momencie stołek załamał się pod nim.> - Home, sweet home kurna!
2 2

Odpowiedzi (497)

Na dół Strona 6 z 34
Dnia 11 września 52 roku Po Bombach o 17:08 Pan Talerz odpowiedział :
NPC: Barman baru "Pod Różowym Kundlem"

Barman skończył wycieranie kufla i nalał do niego zielony przysmak Winków z pianą na dwa palce, po czym pchnął naczynie w kierunku Markusa. Z dysz, które wystawały z jego pleców, wydobyły się kłęby czarnego dymu stanowiące prawdopodobnie swoisty wyraz zadowolenia.

- Ano, zgodnie z rozporządzeniem burmistrza naszego miasta, każdy musi przepracować trzydzieści dniówek na rzecz odbudowy Winktown. W innym wypadku nie dostanie zezwolenia na osiedlenie się w miasteczku. A czy Ty wypracowałeś już swoją normę?
0 0
Dnia 24 września 52 roku Po Bombach o 19:45 Pan Talerz odpowiedział :
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ...

Barowe drzwi otworzyły się z charakterystycznym skrzypnięciem. Przez uchyloną szparę głowę wsadził Talerz i obrzucił wzrokiem pustą salę. Jedynie barman był jak zwykle na miejscu i jak zwykle wycierał szmatką kufle. Obecnie lśniły się jak Dogmeatowi jajca, ale to pewnie szefa i tak nie zadowalało.

Upewniwszy się że nie ma w środku żadnego z funkcjonariuszy milicji Postapokaliptycznego Frontu Ludowo-Radioaktywnego, zdecydował się wejść do knajpy.

- Uffff! No w końcu się czegoś napiję po robocie! Barman, jedno duże "Uranowe"! - krzyknął Ceramiczny przekraczając próg "Różowego Kundla" i rzucając robotniczy beret w kąt pomieszczenia.

Od ponad tygodnia nie był w barze, zajęty odbudową miasteczka. Major Radziecki otoczył szczelnym kordonem lokal i nie pozwalał na wejście do jego wnętrza nikomu, wprowadzając na terenie Winktown czasową prohibicję. Bał się że jak Winkowie znowu zaczną chlać, to znowu przez tydzień nie przyjdą do roboty. Kwitł jednak czarny rynek, toteż Winkom od czasu do czasu udawało się golnąć z gwinta nielegalnego bimbru produkowanego z odchodów braminów. Wielu jednak marzył się kufel zimnego "Uranowego"...

Jakie więc było szczęście Talerza, kiedy po skończonej robocie polegającej na wożeniu taczką gruzu na wały obronne wokół miasta, zauważył że jeden z mutaków w ceramicznym pancerzu Frontu, przysnął na warcie.

Porcelanowy postanowił więc wykorzystać okazję. Podążając wyznaczoną przez kamienie trasą prowadzącą z miejsca pracy do hotelu, zdecydował się dwukrotnie obejść "spacerniak" dookoła aby upewnić się czy mutak naprawdę ma twardy sen, po czym kiedy ponownie znalazł się obok milicjanta, rzucił się za jego plecy i zaczął się czołgać do knajpy.
0 0
Dnia 11 października 52 roku Po Bombach o 0:19 Orjon odpowiedział :
<Orjon, poczynając niezbędne środki ostrożności, wszedł do knajpy.>

- Ech.. Miasto jest puste, jakoś niewiele osób się tu kręci... Zaraz cała odbudowa pójdzie w zapomnienie... Poproszę jedno Uranowe - skinął na barmana Orjon, usiadłszy na kanapie.
0 0
Dnia 11 października 52 roku Po Bombach o 2:43 Herr Juarez odpowiedział :
Po chwili zza barowych drzwi zaczęły dochodzić jakieś krzyki i bluzgi. Nagle przez wejście przeleciał potężny strumień ognia, a wraz z nim zwęglone ciało jakiegoś milicjanta. Drzwi baru się otworzyły i do "Różowego" wkroczył...

<chwila napięcia>

... pobladły Inkwizytor Juarez.

Rzucił swój kieszonkowy miotacz na najbliższy stół i szybkim krokiem podszedł do baru.

- Jedno! Albo nie... Dwa! Cztery Uranowe tylko szybko Panie kochany, bo od tygodni nie piłem tego cuda!

Barman spojrzał zaskoczony na dziwnie wyglądającego Inkwizytora. Juarez był blady jak pośladki Radzieckiego, zimny pot spływał mu po czole, a dłonie drżały jakby były odmrożone.

- Cztery Uranowe wedle życzenia.

Juarez energicznie chwycił pierwszą butelkę i wyżłopał ją niemal w sekundę. Potem drugą. Natomiast trzecią już się rozkoszował. Kiedy skończył trzecie Uranowe zobaczył siedzącego niedaleko mężczyznę. Niestety w efekcie przyjęcia dużej dawki napromieniowanego alkoholu w zbyt krótkim czasie miał małe omamy wzrokowe i nie potrafił rozpoznać tej osoby.

- Na Franciszka Józefa II, czy tam nie siedzi przypadkiem Paweł de Zaym? Gdzie ja położyłem mój miotacz... A właściwie butelka wystarczy. - pomyślał, chwycił ostatnie Uranowe i zaczął iść w kierunku Orjona.
0 0
Dnia 11 października 52 roku Po Bombach o 15:37 Pan Talerz odpowiedział :
W końcu po wielu dniach samotnego spożywania alkoholu i spania na piętrze w "Klubie Różowego Kociaka", do baru udało się przedrzeć kilku innym osobom. A skoro udało im się przedrzeć przez kordon bezpieczeństwa, oznaczało to że albo strażnikowi znowu się przysnęło, albo że na Pustkowiach znowu rozpętał się Armagedon i "Różowy Kundel" to jedyne miejsce które ocalało z atomowego holocaustu.

- Siema chłopaki! Wciąż Radziecki musztruje Winków przy odbudowie miasta? Jakieś znaczące postępy się dokonały? - pociągnął łyk z kufla. - Od tygodni stąd nie wychodziłem w obawie o to że nie uda mi się wrócić tutaj z powrotem.
0 0
Dnia 11 października 52 roku Po Bombach o 19:03 Herr Juarez odpowiedział :
Głos Talerza przywołał Juareza do rzeczywistości.

- Majora nie widziałem od dawna, ale znając życie włóczy się gdzieś po mieście w tej swojej czapeczce. Ja akurat wróciłem z Psich Szczytów po zaopatrzenie. Na Czarnym Pustkowiu tak piździ, że alkoholu na rozgrzanie zaczęło brakować. Poza tym trzeba zebrać siły do odbudowy siedziby Inkwizytorium, bo wygląda gorzej niż blaszana facjata Pietrowa.

Juarez uśmiechnął się pod nosem i wziął łyk piwa.
0 0
Dnia 12 października 52 roku Po Bombach o 19:30 Pan Talerz odpowiedział :
- Nie ma opcji żebym jechał z Tobą na ten wypizdów na Północy! Zresztą odbudowa Czarnego Zamku... Po co to komu? - W oczach Juareza pojawił się zwiastujące kłopoty ogniki, więc Talerz postanowił urwać temat. - A propo Pietrowa... Czy Twoje szpicle mają jakieś informacje gdzie podziewa się Imperator z przydupasem Wettinem?
0 0
Dnia 12 października 52 roku Po Bombach o 21:45 major Radziecki odpowiedział :
*JEBS*

Drzwi wypadły z zawiasów (znowu). Do salonu wkroczył wkurwiony Radziecki, z giwerą w łapie.

- ZAPIERDALAĆ DO ROBOTY, SKURWLE, BO WAM ZROBIĘ Z DUPY DOK DLA ŁODZI PODWODNYCH! ALE TO JUŻ, PIERDOLONA BANDO BUMELANTÓW!
0 0
Dnia 12 października 52 roku Po Bombach o 22:28 Herr Juarez odpowiedział :
Juarez spojrzał znudzonym wzrokiem na wejście do baru.

- No to jesteśmy prawie w komplecie. Naczelny pimpel w końcu nas znalazł... - Inkwizytor przewrócił oczami - A wracając do tematu to smoki same się nie wyhodują, a są mi potrzebne, bo te heretyckie ścierwa panoszące się po Pustkowiach zaczynają rosnąć w siłę. Twierdzę trzeba wskrzesić.

Widząc wciąż wydzierającego się Radzieckiego, Juarez machnął na niego ręką i powiedział:

- Co do Pietrowa i Markusa to aktualnie siedzą i robią pod siebie w Bialenii.
0 0
Dnia 12 października 52 roku Po Bombach o 22:44 Orjon odpowiedział :
<Orjon, troszkę nieprzytomny, zaspał na kanapie po wypiciu swojej porcji. Ocknął się po niewybrednym kopie z półobrotu od Radzieckiego.>

- O kurr... kto mnie tak podpierdzielił... - rzekł i chwiejącym się jeszcze krokiem podszedł do baru.
- Pod Zajezdnią nie jest źle. Jedynie jakieś drobne insekty haratając narzędziami wokół narobiły chaosu i ogólnego hałasu, ale to opanowaliśmy. Potrzebna jakaś pomoc? - zapytał.
0 0
Dnia 12 października 52 roku Po Bombach o 23:12 Herr Juarez odpowiedział :
Juarez obejrzał się za siebie.

- Orjon?! Już myślałem, że zapadłeś w sen popromienny. Co tam u Ciebie?
0 0
Dnia 12 października 52 roku Po Bombach o 23:28 Orjon odpowiedział :
-No sam widzisz. Jakoś żyję, z trudem, ale zawsze - odpowiedział Orjon.
- Winktown to spora robota do opanowania, same insekty nam dwie godziny zajęły... Ale daję radę - kontynuował swój monolog, po czym poprosił jeszcze jedno Uranowe.
0 0
Dnia 14 października 52 roku Po Bombach o 15:30 Iwan odpowiedział :
Cytuj
- Co do Pietrowa i Markusa to aktualnie siedzą i robią pod siebie w Bialenii.


Chyba coś wam się pomyliło. - głos nadleciał od strony baru. Jak w ogóle mam robić pod siebie, skoro mam tyłek z metalu? - powiedział barman Różowego Kundla, a raczej robot sterowany przez Pietrowa. Co się stało z poprzednim, żywym barmanem nikt nie wiedział. Chyba w czasie zawieruchy związanej z odbudową miasta został przypadkowo przywalony stertą gruzów.

Zdziwieni? Czego tak się gapicie? Mordy wam się rozdziawiły, jak jakimś paniom lekkich obyczajów przed wiadomo jaką czynnością. Teraz to jest mój lokal. No co? Każdy orze, jak może. Ale spokojnie, jakość trunków nie pogorszy się, zresztą, widać to po waszych spitych ryjach, że działają odpowiednio. Radziecki, przestań straszyć ludzi. Wszystkim zakazujesz pić wódę, a sam widziałem, jak w czasie odbudowy miasta przyłaziłeś tu i korzystałeś z uciech. Cały miesięczny zapas bimbru mi wydoił! Widzieliście takiego!? Miesięczny zapas! Teraz muszę harować jak ten wół i codziennie zasuwać po te pieprzone gadające kartofle, coby wszystkiego starczyło! No, to albo zaczniesz zachowywać się jak na Wandejczyka przystało albo won mi stąd! - krzyknął i wyciągnął spod lady dwururkę, wymierzając w Radzieckiego.
[br]

0 0
Dnia 14 października 52 roku Po Bombach o 17:21 Pan Talerz odpowiedział :
Zdziwiony Talerz patrzył jak barman Pietrow mierzył z dwururki do Radzieckiego. Wczuł się w swoją rolę i bronił stałej klienteli lokalu. Prawdopodobnie zaraz sytuacja rozwinie się według jednego ze standardowych scenariuszy, czyli zaraz w "Kundlu" rozpocznie się rozróba. Biorąc pod uwagę ile czasu spędzili Winkowie na odbudowie miasta dotychczas (nawet uwzględniając krótkie przerwy na piwo lub szklaneczkę czegoś mocniejszego), nikomu nie była na rękę kolejna wojna domowa.

- Panowie, PAX!!! Zebraliśmy się tutaj aby odreagować stres wynikły z wielu dni wytężonej pracy na placu odbudowy Winktown! Prezerwatyw, ja Ciebie rozumiem że masz do nas żal, żeśmy planu 30-dniowego nie wykonali w 15 dni, ale zrozum: bar też musi funkcjonować żeby był rentowny. A Ty nam prohibicję jak za Słomagromu wprowadzasz!

Za plecami Talerza Orjon pokazywał zafascynowanemu Juarezowi rękami jakie wielkie karaluchy musiał zabijać przy oczyszczaniu budynku Samopomocy Surmeńskiej.

- Za to Ty Iwan... - kontynuował Porcelanowy. - ... może byś się wytłumaczył co zrobiłeś ze zwłokami oryginalnego barmana? I dlaczego te mięsne paszteciki które zamówiłem, miały kawałki paznokci w środku.
0 0
Dnia 14 października 52 roku Po Bombach o 17:52 Iwan odpowiedział :
Ja tylko dostałem informację do centrali, że gąsienicowy robot serwisowy przez przypadek kogoś przejechał. Potem okazało się, że to był barman. No, a skoro barman, to pomyślałem sobie, że czas zmienić właściciela lokalu. I tak jakoś samo wyszło. Paznokcie? Hmm, w sumie zatrudniłem takiego jednego bobra do pomocy. EDEK! - wrzasnęła maszyna. Na zapleczu baru dał się słyszeć łomot. Po chwili przez drzwi serwisowe wypadł włochaty bóbr ubrany w fartuch kucharski.

Coś Ty robił z tymi pasztecikami? - spytał się Pietrow. Oczy bobra rozszerzyły się znacznie, widać było w nich zakłopotanie. Zwierzę zaczęło nerwowo drapać się po tyłku.
Nic - odpowiedziało.
Błąd - skomentowała to maszyna i z dwururki wystrzeliła w nieszczęsnego Edka. Krew i flaki rozprysły się na wszystkich znajdujących się w barze. Klientów mi będzie truł... I jeszcze mi tu cygani w biały dzień! Wiedziałem, że to był zły pomysł. Ale nie! Taniej będzie! No, to mam placek... Talerz, masz może jakiegoś znajomego, który popracowałby w kuchni?
0 0
Copyrights © 2006 - 2024; Pustkowia Winków
Zbudowane przez Antona Sokołowa pod czujnym okiem Otto von Tellera