Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej.
Zaloguj się
?

Zamieszkaj
Zdecydowałeś(aś) się zamieszkać na Pustkowiach Winków? Świetnie!
Rejestracja
Zaloguj się
?
Zamieszkaj
Zdecydowałeś(aś) się zamieszkać na Pustkowiach Winków? Świetnie!
Rejestracja
Juarez
Anton - 28 grudnia 56 roku Po Bombach o 14:10

Incydent w Den Heifer

Den Heifer to dotychczas prężnie rozwijająca się osada na Pustkowiach. Oczywiście porównując ją do przeciętnych osad, gdzie w przeciwieństwie do Den Heifer, nie było źródeł wody, gleby zdatnej do produkcji ziemniaków, które służyły bimbrownikom za surowiec, i innych dobrodziejstw. Bogactwa tego obszaru przyciągały do mieściny wiele ważnych, a także tych mniej ważnych, person. W tym profesora Antona Sokołowa, który został tutaj przysłany przez Wielką Szychę. Jednakże nie przybył tutaj w roli naukowca, wynalazcy, któremu brak piątej klepki, za jakiego uchodził na co dzień, a w roli państwowego komisarza. Bowiem Sokołow został mianowany na stanowisko Komisarza ds Prostytucji i Domów Publicznych. Nie było to stanowisko na które sam aplikował, nie chwalił się także tą posadą przed znajomymi. Nieprzyjęcie stanowiska przez profesora oznaczałoby dla niego wieczne katusze oraz brak wolnych weekendów. Ów brak wyboru doprowadził profesora przed drzwi przybytku zwanego „Uciechy Babci Wandzi”.

Sokołow oparł się o uliczną lampę stojącą naprzeciw wejścia do burdelu. Był to lokal o wątpliwej elegancji, ale wyraźnie dało się rozpoznać, że lokal prosperuje i z pewnością generuje zyski. Pojękiwań oraz skrzypienia łóżek nie dało się nie usłyszeć, a kurzu wydostającego się ze szczelin budynku w rytm dźwięków nie dało się nie zauważyć. Profesor po zewnętrznych oględzinach budynku oraz zapaleniu fajki, postanawia spenetrować wnętrze budynku. Była to jego dziewicza wizyta w burdelu, oczywiście w roli komisarza. Bywał w burdelach już niejednokrotnie, w różnych rolach. Raz nawet w roli inkwizytora, czego nie wspomina dobrze, bo jak zaczął straszyć kurwy, że je spali za herezje, to o mało co nie spalił sobie łoniaków. Były to role nieformalne, które sam sobie wymyślił aby urozmaicić swoje życie łóżkowe z własną ręką. Natomiast w Uciechach Babci Wandzi nigdy nie był tak jak w ogóle w Den Heifer.

Po wejściu do lokalu profesor rozejrzał się. Oczywiście w pierwszej kolejności rzuciły mu się w oczy tancerki na rurze. Już chciał wcisnąć jednej za gumkę z majtek (a raczej sznurek udający majtki wrzynający się w rowa i cipkę) kilka banknotów, ale przypomniał sobie, że kanalia dla której pracuje nie dała mu ani kapsla na tę delegację. Wzdrygnął więc ramionami, podszedł do baru i usiadł przed barmanem. Człowiek za ladą ewidentnie był orientacji odmiennej. W sumie można to logicznie uzasadnić. Zamiast patrzeć się na gołe dupy wokół, może skupić się na swojej robocie. Sokołow już miał otworzyć szablon raportu i odhaczyć rubrykę „racjonalne zarządzanie zasobami ludzkimi przy obsłudze klienta” jako spełnioną, gdy odezwał się do niego barman.

- Co podać starcze, może wiagrę? - głosem jakby mu ktoś jaja ściskał w imadle.

Sokołowa aż zamurowało. Był co prawda przyzwyczajony do obelg, bo wiadomo dla kogo pracował, ale nie spodziewał się takiej obrazy od ciepłego kelnera.

- Słuchaj no imitacjo człowieka rozumnego. Po pierwsze jestem profesorem (nieważne, że samozwańczym), zatem proszę się do mnie odnosić z szacunkiem należnym człowiekowi wykształconemu. Po drugie jestem komisarzem – Sokołow pomachał kelnerowi legitymacją przed oczyma – zatem za obrazę mojej osoby możesz skończyć na krześle elektrycznym!

- Pańskie tytuły nie sprawią, że wasza kuśka sprosta naszym panienkom.

- Słuchaj no radrakanie, prowadź mnie do najdroższej i najbardziej wymagającej panienki jaką macie! - Sokołow już zapomniał, że jest tu na kontroli, w delegacji oraz że nie ma przy sobie nawet złamanego kaspla – Nie będzie mi tu jakiś chłoptaś imputować impotencję!

Barman uśmiechnął się szyderczo i kazał profesorowi wejść na górne piętro, do pierwszego pokoju na lewo.

Ściany pokoju były pomalowane na czerwono, okna zasłaniały czerwone zasłony, a łóżko było pokryte czerwoną pościelą. Podłoga i sufit oraz drzwi pomalowane były na czarno. Nagle profesor usłyszał, że drzwi przez które wszedł zostały zamknięte na kluczyk. Sokołow w popłochu podbiegł do nich próbując je otworzyć panicznie szarpiąc za klamkę. Nie chciały się poddać. W pomieszczeniu znajdowały się także drugie drzwi, ale także zamknięte jak się zaraz okazało. Bezradny profesor usiadł na łóżku zastanawiając się w co się wpakował. Tymczasem te drugie drzwi się otwierają i wchodzi przez nie kobieta odziana w, a jakże, czerwony szlafrok. Chociaż określenie jej jako kobiety było w tym momencie bardzo mylące. To po prostu stary babsztyl, w dodatku lampucera.

- Witaj Anton – powiedziała tonem niby seksownym, ale brzmiącym jak głos kogoś kto pali trzy paczki papierosów dziennie – podobno szukasz silnych wrażeń. Jam jest Wanda, zwana Babcią Wandzią. Ten przybytek należy do mnie, tak samo jak ty, profesorze!

Po tym przywitaniu zsunęła ze swojego cielska (bo do szczupłych nie należała) szlafrok ukazując swoje wątpliwe wdzięki. Dokładnie chwilę po tym Sokołow odnalazł w sobie wigor jaki miał 40 lat temu i uznał, że podoła wyskoczeniu przez okno. Jak pomyślał, tak zrobił. Wykorzystał fakt, że choć rywal był równie stary co on, to jednak znacznie grubszy i choć baba była napalona, nie zdołała utrzymać profesora, który to zdołał się uwolnić z ramion Wandy w które to zakleszczyła go nie wiadomo kiedy. Anton wziął krótki rozbieg i wyważył okna zabite gwoździami, targając przy tym czerwone zasłony. Lot nie był długi, bo to tylko pierwsze piętro, ale upadek do przyjemnych nie należał, bowiem wylądował w końskich odchodach.

- Patrzcie, kolejny uciekł przed płaceniem! - krzyknął funkcjonariusz Straży Ochrony Burdelu – Brać go!

Sokołow doskonale wiedział, co te goryle robią z ludźmi co nie płacą, więc zapomniał o smrodzie końskiego gówna i zaczął uciekać ile ma sił w nogach. Den Heifer było miasteczkiem niezbyt sporym, ale za to gęsto zabudowanym, więc było się gdzie schować. Profesor za swoją kryjówkę wybrał dyliżans z beczkami, który stał naprzeciw fabryki broni biologicznej. Zauważył, że na jednej z beczek jest napis: „UWAGA! Substancja łatwopalna”. Wtenczas funkcjonariusze Straży Ochrony Burdelu stanęli pomiędzy dyliżansem a fabryką.

- No kurwa uciekł oszust chędożony! - krzyknął jeden z nich.

- Trzeba poinformować centralę, jest winien burdelowi ponad 10 tysięcy kapsli. Ponoć wyruchał starą Wandę bez mydła! - odparł drugi.

- Co za perwersyjna świnia – dodał ten pierwszy.

Profesor zdał sobie sprawę z tego, że nagrabił sobie. Wiedział, że jak nic z tym nie zrobi, to zapierdolą go prędzej czy później. Straż Ochrony Burdelu nigdy nie zapomina, nigdy nie odpuszcza. Postanowił więc działać. Wyciągnął sznurówkę z buta, scyzorykiem wyciął dziurę w beczce z łatwopalną substancją, wsadził sznurówkę jako lont i podpalił, po czym stoczył beczkę z wozu w kierunku strażników. Ci jednak zdołali odskoczyć, a podpalona beczka z całym impetem wtoczyła się do fabryki, aby po kilku sekundach wybuchnąć. Profesor zdawał sobie sprawę jaka broń biologiczna jest tam produkowana, więc szybko wskoczył na konia przypiętego do dyliżansu i uciekł w kierunku północnym pozostawiając za sobą nieświadomych mieszkańców mdlejących jeden po drugim. Każdy mieszkaniec znajdujący się w obrębie wybuchu nie miał prawa przeżyć, każdy organizm żywy, w tym zwierzęta oraz rośliny, nie miały prawa się ostać, ale na szczęście Sokołowa, na wozie znajdowała się maska gazowa, którą profesor zdołał założyć na czas, przez co po incydencie męczył się tylko z kaszlem oraz krwawieniem z prącia, choć wcześniej nie zauważono korelacji pomiędzy ekspozycją na ten gaz, a problemami w strefach intymnych. Czy aby profesor faktycznie na czas wyrwał się z ramion Wandy?

- Raportu nie będzie. Chędoż się Talerz! - warknął pod nosem Anton zdejmując maskę po zachowaniu bezpiecznego dystansu od miasta.

Udostępnij
Link
https://gov.pustkowia.org/prasa/Pamietnik-Sokolova-40/Incydent-w-Den-Heifer-385/
BBCode URL
[url]https://gov.pustkowia.org/prasa/Pamietnik-Sokolova-40/Incydent-w-Den-Heifer-385/[/url]
3 3
Copyrights © 2006 - 2024; Pustkowia Winków
Zbudowane przez Antona Sokołowa pod czujnym okiem Otto von Tellera