Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej.
Zaloguj się
?

Zamieszkaj
Zdecydowałeś(aś) się zamieszkać na Pustkowiach Winków? Świetnie!
Rejestracja
Zaloguj się
?
Zamieszkaj
Zdecydowałeś(aś) się zamieszkać na Pustkowiach Winków? Świetnie!
Rejestracja
Praca
Herr Juarez - 14 lutego 54 roku Po Bombach o 21:04

Konsorcjum wróci do życia?

CODZIENNEJ SZARÓWY CIĄG DALSZY

 

W twierdzy "Gründen" od dłuższego czasu jedynie psy dupami szczekały z powodu cholernie dokuczliwego mrozu. Winkom było to oczywiście na rękę no, bo jakże by inaczej? Wymierająca aktywność zarówno Inkwizycji jak i innych frakcji pozwala Pustkowiom nieco odetchnąć, co stanowi dla nich coś w rodzaju Gwiazdki. Wreszcie można pójść spokojnie do baru nie ryzykując zatrzymania i trzydniowego przesłuchania w Czwórce. Nareszcie podczas spędzania fajrantu w doborowym towarzystwie ukochanej butelki Uranowego żaden milicjant nie wyrwie Ci jej z ręki wciskając jednocześnie roczny zapas antyalkoholu. No i wracając do swojego pokoju w "Ruderze" w końcu nie usłyszysz, że jakieś kupy złomu, z polecenia bliżej nieznanej Firanki, porwały Ci czwartą żonę w tym tygodniu na przymusowe prace w kopalni. Jedynym minusem tego wszystkiego jest brak regularnych dostaw państwowej srajtaśmy z jakmiś cyferkami napisanymi węglem i firmową pieczątką "Biura Podatkowego". Mimo to ogólnie rewelka!

No, ale Gwiazdka też ma swój koniec. Nie wiadomo czemu, nie wiadomo jak i z czyjego polecenia Inkwizytorium wybudziło się z letargu zaczynając od powszechnych i przymusowych przesłuchań w obrębie calutkiej strefy inkwizytorskich wpływów. Szybkie, acz skrupulatne przesłuchania doprawione znanymi z dawna zniknięciami osób biorących w nich udział. Niby nic nowego. Jednak wszystkie te zniknięcia łączy jeden wspólny mianownik. Rzesza Słomagromska. Każdy starszy stażem mieszkaniec Pustkowi wie o masowych zsyłkach ludności Słomagromu do niejakiego Carstwa Rosyjskiego i że część z nich uniknęła tego losu. Ci, którzy cudem się uratowali stworzyli małe społeczności zamieszkujące dawne miasta Rzeszy, m. in. Nuketown. Na północnych rubieżach Państwa Winków potomkowie obywateli Słomagromu pełzali głównie w ruinach Cardifberga. Tylko po, co Inkwizycji podstarzałe truchła przedstawicieli dawnej cywilizacji?

 

TAM GDZIE NOGI PONIOSĄ

 

Wraz z wyparowaniem pewnej liczby przesłuchiwanych, z grubych murów "Gründen" zaczęły wyciekać plotki i doniesienia przekazywane wielbioną przez Winków pocztą pantoflową. Mówiono, że tych, którzy wyparowali w trakcie akcji wywiadowaczej sprowadzano do komnat Świętego Officjum, gdzie starszyzna z Wielkim Mistrzem włącznie, pod czyjąś wodzą ślęczała z nieszczęsnikiem przy zapieczętowanych drzwiach. Niektórzy twierdzili, że to Bartold powrócił aby znów stworzyć własne piekło na Wastelandzie. Inni byli zdania, że za nieznanym korniszonem stoją von Thornowie, Orzislav albo Nadksiążę. Po jakimś czasie zaobserwowano niewielkie oddziały Inkwizycji kręcące się w pobliżu bazy "Schmetterling". W związku z tym zakładano, że Inkwizycja planuje kolejny atak na Front Ludowy. Nic bardziej mylnego. To nie Wandusi byli celem. Celem były pozostałości po "Konsorcjum Słoma-Tech" - cieniu minionej potęgi słomagromskiej mysli technologicznej!

Początkowo nikt nie zapuszczał się w tamte strony celem sprawdzenia, co też tak funkcjonariuszy z Psich Szczytów interesuje. Głównym powodem był wysoki poziom napromieniowania obszaru dawnego Słoma-Techu, który skutecznie redukował populację złomiarzy i wszelkiech maści hien. Jednak Winkowie jak to Winkowie, pchani ciekawością zajrzą nawet do w pełni działajacego reaktora jądrowego. Jeśli wierzyć ich pijackim wykładom, Inkwizytorium dyskretnie podchodziło pod wielki krater Słoma-Techu puszczając na przód dzikie psy celem sprawdzenia poziomu napromieniowania. Jeśli psy na danym obszarze padały i wiły się w pośmiertnych konwulsjach, oddział obierał inną ścieżkę wysyłajac następne sierściuchy. Taka strategia się opłaciła, gdyż udało im się dotrzeć do samego podnóża krateru, co dawało możliwość wejścia do wnętrza. Jednak pzoostawał jeszcze jeden problem...

 

KRATER PEŁEN GHOULI

 

Dotarcie do krateru było de facto martwym punktem. Jedynymi mieszkańcami tego przybytku były cholerne ghoule. Niegdyś najznamienitsze umysły Rzeszy Słomagromskiej, dziś jedynie żarłoczne pokraki, które zabijały każdego kto zbliżył się do ich siedliska. Ich mutacja nastąpiła po zrzuceniu na kompleks Słoma-Techu potężnej bomby, która zniszczyła jedynie część zabudowań. Konsorcjum było bardzo rozbudowanym kompleksem badawczo-fabrycznym z labiryntem podziemnych pracowni i hal produkcyjnych. Ci, którzy w trakcie detonacji ładunku znajdowali się na niższych piętrach przetrwali wybuch, lecz w obawie o własne życie zostali pod ziemią. Tymczasem kochana radiacja jak zwykle robiła swoje wydając ze swego łona kolejne zmutowane istoty.

Inkwizytorzy musieli znaleźć jakiś sposób aby zejść w głąb krateru unikając śmierci od promieniowania lub zabicia przez ghoule. Do tego właśnie potrzebni im byli potomkowie mieszkańców Słomagromu, którzy nie ulegli asymilacji. Co prawda rezerwy inkwizytorskie nie były zbyt obszerne, lecz starczyło ich na zakup kilku skafandrów ochronnych umożliwiających eksplorację najsilniej skażonych zakątków Wastelandu. Wielki Mistrz wykorzystując niegdysiejsze powiązania Rzeszy z Monderią przeciągnął słomagromskich niedobitków na swoją stronę. W jaki sposób? Rozpoczął szopkę ze sztucznym "Słomagromskim Rządem Emigracyjnym", który działał oczywiście w zaprzyjaźnionej Monderii mając patronat samego Księcia. Ów rząd miał przywrócić upadłe państwo na mapy świata i odtworzyć swą potęgę przy pomocy przyjaciół z północy. Rybka połknęła haczyk.

 

NA OSTATKU SIŁ

 

Niestety wszystko znowu stanęło w martwym punkcie. Operacja się przedłużała, niekorzystne warunki panujące na terenie Konsorcjum dobijały kolejne oddziały z Psich Szczytów, a wysyłani do krateru "delegaci" nie wracali. W obliczu rychłej klęski całego przedsięwzięcia Inkwizytorium postanowiło spreparować oficjalny dokument rzekomo wydany przez władze emigracyjne Nowej Rzeszy Słomagromskiej informujący nadchodzącej restauracji kraju i konieczności odbudowy utraconej potęgi. Jako, że ghule z racji długiej podatności na promieniowanie nie opuszczały zbytnio krateru to nie miały pojęcia, co właściwie dzieje się na powierzchni. Poza Perłą Pustkowi nie znały niczego, gdyż jedynie zaopatrywanie się w żywność łączyło je ze światem zewnętrznym.

Wysłano więc ostatniego "delegata" z pismem rządowym i oczekiwano reakcji, co będzie dalej. Radiacja coraz mocniej dawała się we znaki osłabiając Inkwizytorów. Puszczane dookoła psy mające sprawdzać poziom napromieniowania przetartego szlaku coraz częściej padały w niegdyś bezpiecznych miejscach. Radiostacje zapewniające łączność z siedzibą w Psich Szczytach gubiły zasięg lub całkowicie zdychały. Kiedy jednostki Inkwizytorium były już na ostatku sił w kraterze coś się poruszyło. Jakaś pokraczna i dysząca istota szybkim tępem wspinała się po piaszczystej grani. Pierwsza myśl: ghoul, pieprzony ghoul idzie wprost na nas, lecz po chwili dojrzano ubrudzony skafander i trzymaną w dłoni tubę z dokumentem. Gdy postać wyszła z krateru z tuby wyjęto kawałek starego papieru z zapisanym tekstem:

Leube Rodecken!

Radi mi sse unsa Slomagroma Reich dalle iest na globu. Lasta walkrieg kompletnau uns zdewastauen ond ssmutoweua. Unsa Reich negdedi ni umarlau! Uns dalle zyjau unter krater, im welki kompleksau Sloma-Tech. Uns mamen wielen wabrike ss epokau spred walkriegau. Mossma urytz ti wabriken ond unsa proiekten toby odbildenau unsa Noe Slomagroma Reich ss freundau ssur Mondara. Uns dalle wierim sse mossma odbitz unsa landen ond potengenau. Widzme sse unsa mowa stalla ssie bardi nuowotzesno. Uns mome nadiia sse ons zrozomienen.

Sloma-Tech Konzorzium Gruppe

 

Fotografia pracownika Słoma-Techu wykonana przez ostatniego "delegata".

Udostępnij
Link
https://gov.pustkowia.org/prasa/Imperium-Inquisitorium-13/Konsorcjum-wroci-do-zycia-308/
BBCode URL
[url]https://gov.pustkowia.org/prasa/Imperium-Inquisitorium-13/Konsorcjum-wroci-do-zycia-308/[/url]
0 0
Copyrights © 2006 - 2024; Pustkowia Winków
Zbudowane przez Antona Sokołowa pod czujnym okiem Otto von Tellera